czwartek, 31 grudnia 2015

To co najważniejsze na koniec... DZIĘKUJĘ!

Ten wpis chciałam napisać już dawno. Siedział z tyłu głowy i dobijał się, żeby wyjść na świat. A ja zastanawiałam się nad jego kształtem. Od czego zacząć? Od kogo zacząć, gdy każdy jest ważny dla mnie... 

Mariusz... Bez niego nie byłoby w ogóle tego projektu. To On namówił mnie na losowanie w Tokio. Był ze mną na maratonie w Berlinie, Chicago i w Nowym Jorku. Wspierał cały czas. Od roku jest też moim trenerem. I najważniejsze - jest moim przyjacielem. Kiedy potrzeba ustawi do pionu, innym razem pocieszy czy da kopniaka w tyłek, jeśli jestem zbyt marudna czy leniwa. Dziękuję Ci za to wszystko, co dla mnie robisz!
 

wtorek, 15 grudnia 2015

jeszcze jedna książka... "Jeszcze jedna mila"

Co ma ta biografia czego nie mają inne? Próbowałam to znaleźć w tej książce, ale jakoś się nie udało. Owszem historia Pam Reed, która kilkukrotnie startowała w najtrudniejszym ultramaratonie Badwater i dwukrotnie go wygrała, jest interesująca i intrygująca, ale nie została pokazana tak w tej książce. Były momenty, że z zapartym tchem czytałam opis wyścigu, czy zdąży, czy jej się uda, ale te emocje, które na pewno towarzyszą w takim wysiłku, nie zostały tutaj przedstawione w taki sposób jak bym tego oczekiwała, jak bywa w innych lekturach biegowych. Nie do końca wiem co tak naprawdę czuła podczas takich biegów, jakie miała myśli w głowie, co robiła w chwilach kryzysu?

czwartek, 3 grudnia 2015

MetaRun by Asics

Wczoraj w warszawskim Sklepie Biegacza na Powiślu premierę miał nowy but od Asics - MetaRun. Na spotkaniu nie brakowało przedstawicieli mediów biegowych, dziennikarzy, blogerów jak i biegaczy ciekawych nowego "cacka" z  Japonii. Gościem szczególnym był Arkadiusz Gardzielewski, który jest ambasadorem marki Asics.
Na miejscu pojawiłam się kilka minut przed godziną 18. Chwilę porozmawiałam ze znajomymi i czekałam z wypiekami na twarzy co też firma ma do zaoferowania. W Polsce jest tylko 120 par tego buta więc gratka nie mała, żeby móc dotknąć i zobaczyć a przede wszystkim przymierzyć. Pierwszym testerem butów był Tomasz Domżalski, który razem z Bartkiem Grzeszczykiem poprowadzili spotkanie.

środa, 2 grudnia 2015

Jak się dostać na maraton marzeń?

Pomysł na ten post podsunął mi Jakub z 100hrmax.pl i myślę, że jest trafiony. Chcecie wiedzieć jakie są warunki / zasady uczestnictwa w "naj" maratonach na świecie? Reguły zmieniają się czasem z roku na rok, w niektórych przypadkach są niezmienne od lat. Poniżej przedstawiam Wam opcje jakie są aby spełnić swoje biegowe marzenie maratońskie.
1Tokyo Marathon



Odbywa się w trzecią lub czwartą niedzielę lutego i jest pierwszym z Wolrd Marathon Majors w roku. Aby dostać się na bieg należy wziąć udział w loterii. Zapisy trwają cały sierpień, a wyniki są znane pod koniec września. Sam udział w loterii jest bezpłatny i nawet gdy wynik jest pozytywny, mamy kilka dni na opłatę. Pakiet startowy to koszt 12 800 Yenów czyli około 400PLN (stan jeśli chodzi o rok 2016).  W cenie jest koszulka techniczna okolicznościowa.
Pod koniec roku mailem otrzymujemy BIP i na jego podstawie, na miejscu, na expo odbieramy pakiet. 
Zapisy są dostępne na stronie: http://www.marathon.tokyo

czwartek, 26 listopada 2015

Test Suunto Ambit3 Peak Black HR

Długo się zastanawiałam od czego zacząć tą recenzję. Brakowało mi jednolitego podejścia do oceny. Może nie jestem wytrawnym biegaczem górskim i takich treningów mam mało na koncie, ale właśnie do „górali” przede wszystkim piszę tą recenzję. Suunto Ambit 3 dzielnie towarzyszył mi  na Chudym Wawrzyńcu.
Fiński producent wypuścił na rynek różne wersje modelu Ambit3: Peak, Sport oraz Run. Ja się skupię na modelu Suunto Ambit3 Peak BLACK HR. Dzięki uprzejmości firmy AmerSport , pod koniec czerwca otrzymałam przesyłkę z nówką sztuką i miałam z nią zabawy przez kilka miesięcy.

Wygląd

W pudełku, jakie otrzymałam, oprócz zegarka był jeszcze pas do mierzenia tętna, kabel USB do ładowania baterii i przenoszenia danych oraz skróconą instrukcję.
Zegarek jest dość duży, ale solidnie wykonany z dobrej jakości tworzyw. Ma 5 cm średnicy i waży 89gr. Pasek nie jest gumowy, ale z tworzywa i przykręcany (jak udało mi się znaleźć) za pomocą śrubek torx. Zegarek ładujemy za pomocą dołączonego kabla USB wpinając go (podobnie jak w Garminie) klipsem do gniazda, które jest od wewnątrz zegarka. 
Mnie osobiście Suunto się podoba i można spokojnie nosić go na co dzień.  

wtorek, 24 listopada 2015

Podsumowanie drugiej połowy projektu i całości od strony portfela

Kiedyś musiał nadejść ten dzień, kiedy zobaczę ile kosztowało mnie moje marzenie. Wiem, że było to sporo. Część można było taniej, część drożej, ale i tak uważam, że nie przeginałam ani w jedną, ani w drugą stronę.

Podsumowanie pierwszej połowy jest tutaj

Po 3 tygodniach oczekiwania na potwierdzenie udziału  w Boston Marathon udało się, a z karty uciekła kaska. Pakiet kosztował 240$ dla obcokrajowców czyli ok. 800PLN. W tym jest okolicznościowa koszulka, medal na mecie, jedzenie, folia a właściwie płaszcz oraz oczywiście transport na start. Cena spora jak na maraton, ale z drugiej strony musimy patrzeć na zarobki Amerykanów, że dla nich to nie jest dużo, a dwa cała organizacja...ktoś za to musi zapłacić.
Bilet kupiłam multicity, czyli wylot i powrót do innego miasta. Trasa obejmowała Warszawa - Boston - Londyn ponieważ prosto z Bostonu leciałam do Londynu. Takie bilety zawsze są droższe niż normalne. Cena - 2585,02PLN
Za mieszkanie jak pisałam w swojej relacji zapłaciłam 1632,07 PLN. Wynajęłam pokój przez Airbib.com.Tydzień pobytu to nie tak dużo jak na Boston. Chętnym radzę szukać mieszkania dużo wcześniej.
Zdjęcia z maratonu to koszt rzędu 75$ czyli 298,07PLN.
Bilety na metro na tydzień 19$ czyli 75PLN
Całkowity koszt Bostonu to wiadomo jeszcze zakupy na Expo oraz jedzenie, ale to sprawa indywidualna.

poniedziałek, 16 listopada 2015

TCS New York City Marathon



Wyjątkowy i inny niż wszystkie. TCS New York City Marathon :-) 
Dla mnie dodatkowo kończący wielką przygodę z World Marathon Majors.
Swoje wrażenia opisuję tutaj

wtorek, 20 października 2015

Szczęśliwa Kielecka Dyszka po raz drugi

Dwa lata temu się nie udało. Byłam tydzień po maratonie poznańskim. Pamiętam, że było ciepło, sporo piachu na trasie i pierwsza "gleba" na zawodach :-) 6km, piękna wywrotka i straciłam z oczu dziewczynę, z którą chciałam walczyć o podium.
Na IV Kielecką Dychę zapisałam się dawno temu. W piątek prosto z Warszawy pojechałam odebrać pakiet - pamiątkową koszulkę i łakocie. W sobotę cały dzień praktycznie padał deszcz, co zapowiadało kąpiele błotne kolejnego dnia. Na to byłam przygotowana. Tym razem zabrałam lepsze buty, mniej wywrotowe. 
W niedzielę ucieszyłam się bo przestało padać, temperatura była idealna i .. zero wiatru. A wiecie co ten potrafi zrobić w Kielcach ;-) Start zaplanowano na 10:00. Na stadion dotarłam o 9:30 i zaczęłam się rozgrzewać. Spotkałam mnóstwo znajomych, m.in. Pawła poznanego na Chudym Wawrzyńcu (wyprzedził mnie na 5km), chwilę porozmawialiśmy o planach na kolejne starty. 

poniedziałek, 21 września 2015

III Bieg o Nowińskie Kominy

Planując wyjazd do rodziców, zerknęłam na biegi w okolicy. Nie słyszałam o biegu w Nowinach wcześniej,a to raptem 5km od rodzinnego domu. Pomyślałam, że 5-tka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. W sobotę rano między zakupami i porządkami w domu, pojechałam odebrać pakiet. 15 zł - tyle wynosiła opłata startowa, a w zamian Poweraid i numer startowy z chipem. Na miejsce przyjechałam z Tatą o 12:00.Troszkę potruchtałam, rozgrzeweczka i o 12:30 ruszyłam z pierwszej linii.
 fot. Biegam Bo "Muszę" w Kielcach

poniedziałek, 14 września 2015

Podium z jabłkiem w tle czyli Jublileuszowy Połmaraton w Tarczynie

Półmaraton w Błoniu oraz BMW Półmaraton Praski biegłam treningowo. Taki był cel. Start  w Tarczynie od dawna był planowany jako przetarcie przed jesiennym maratonem i sprawdzenie formy. Pierwszy raz biegłam tam 2 lata temu z kolegami. Testowaliśmy wtedy tempo maratońskie. Było dużo śmiechu, żartów i być może dlatego nie zapamiętałam trasy jako miejscami pagórkowatej. Nawet jak ostatnio ktoś mówił o podbiegu, zastanawiałam się w którym miejscu on niby był
W niedzielę wyruszyłam z JoAsią o 9:00 w kierunku Tarczyna. Dojechałyśmy szybko i sprawnie, nie było problemu z miejscem do parkowania. Tylko jakoś po pakiet dojść nie mogłyśmy, bo spotykałyśmy znajomych i z każdym chciało się chociaż chwilę pogadać. Pogoda była prawie idealna. Prawie bo choć było chłodno, to trochę wietrznie. W trakcie rozgrzewki spotkałam Agę (na dystansie). Szkoda, że nie startowała, ale rozumiem, że czasem warto odpuścić dla innego biegu. Wiem, że w trakcie maratonu warszawskiego będę jej mocno kibicować. Gdy troszkę truchtałam z Danielem czułam, że to nie jest ten dzień. Odsuwałam od siebie tą myśl, że coś jest nie tak, ale organizmu nie oszukasz. Od kilku dni czuję taki jakiś brak formy. Obiecałam sobie, że nie poddam się aż do ostatniego metra. Nie po to tu przyjechałam. 

środa, 2 września 2015

być kobietą, być kobietą - recenzja książki "Kobieta w biegu"

Kiedy dostałam tą książkę do recenzji od wydawnictwa Galaktyka, zastanawiałam się przez chwilę czy to będzie kolejna historia biegacza, czy może poradnik w stylu: jak powinna biegać kobieta? czy to może jakoś różni się od męskiego "wydania"? Książka na pierwszy rzut oka nie powala ani okładką ani chwytliwym tytułem. Czymś co by zaciekawiło i zatrzymało na chwilę. Ale poproszona o przeczytanie i recenzję, postanowiłam zaryzykować.
I mimo, że nie jest to książka w stylu "Szczęśliwi biegają ultra", którą pochłonęłam od razu, to czyta się ją bardzo przyjemnie.  Autorką jest Kasia Żbikowska-Jusis. Założycielka portalu biegowego dla kobiet - kobietkibiegaja.pl. W swojej książce opisuje jak godzi obowiązki redaktorki, żony a przede wszystkim matki 4-letniej córki i biegaczki ultra. 

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Pudło na treningu

Półmaraton Powiatu Warszawskiego Zachodniego chodził mi po głowie od dwóch lat kiedy to znajomi opowiadali o nim. Rok temu z racji kontuzji nie mogłam wystartować, ale w tym roku zapisałam się dużo wcześniej z myślą, że jakoś trenera przekonam do startu. Udało się, ale miałam pobiec treningowo, nie na życiówkę. W niedzielę o 8 rano zabrałam JoAsię i ruszyłyśmy na Zachód. Po drodze jak to baby - plotki, śmiechy i zero stresu no bo czym - to ma być dobra zabawa i trening. Na miejscu spotkałyśmy mnóstwo znajomych - Michała,  Karinę, Chirsa,  Marcina  czy Pawła. Szybko i sprawnie odebrałam pakiet, sprawdziłam rozmiar koszulki i poszliśmy się przebrać. Michał rzucił do mnie: "Nie zostawiaj kluczyków w samochodzie. Możesz je zatrzasnąć. Lepiej połóż na dachu". Nauczona życiem, bo przecież mój kochany Tata wywiózł dwie słuchawki od telefonu na dachu samochodu i nigdy do nas nie wróciły, stwierdziłam, że spoko, panuję nad sytuacją. Gdy już byłam gotowa do rozgrzewki poprosiłam Asię o zdjęcie - niech będzie i ... zamknęłam drzwi. W międzyczasie alarm się uzbroił, a mój cały dobytek został w środku. Komentarze? "Dobrze, że zdążyłaś się przebrać bo jakbyś pobiegła? " Pierwsza myśl to dzwonię do Taty - on zawsze znajdzie rozwiązanie, ale próbowałam też coś na własną rękę z pomocą znajomych i organizatorów. Jedno było pewne. O 10:00 jest start i na tym muszę się skupić. Na tyle, na ile starczyło mi czasu rozgrzałam się, zaliczyłam WC i z uśmiechem stanęłam na linii startu. Pierwsze 10km miałam biec w tempie 5:15-5:20 - tak sobie założyłam, a kolejne 11km wg treningu miało być po 4:30. 

wtorek, 18 sierpnia 2015

Wkładki Mino i co ja o nich myślę ;-)


Wkładki monitorujące zużycie buta? Ale co? Jak? Kiedy dostałam maila od firmy New Level Sport z propozycją przetestowania takiego gadżetu, zgodziłam się. Jak typowa baba byłam zwyczajnie ciekawa co, z czym i dlaczego.
Kilka dni wcześniej zamówiłam nowe buty więc okazja idealna. Pozostało czekać na przesyłki.
W paczce jaką otrzymałam od firmy miałam dwa komplety wkładek. Jedne normalne, a drugie na ok 5km. W środku opakowania znalazłam instrukcję po angielsku, ale krótką i zwięzłą. Wkładki nakleja się na piętę pod oryginalną „butową”. Jedna jest z czujnikiem, a druga dla równowagi do drugiego buta. Na test wybrałam wtorkowe wybieganie z Night Runners z tego powodu, że nasza trasa liczy dokładnie 5km. Założyłam wkładki do starych, zniszczonych butów i pobiegłam. Test wypadł pozytywnie. Po treningu na wkładce pokazało się czerwone światełko „DEAD”.
Poszperałam trochę w necie żeby sprawdzić jak działa to cudo i jakie było moje zaskoczenie kiedy okazało się, że to zwykły, mały microswitch, który liczy tylko kroki.. no to się rozczarowałam. Każdy z nasz ma różną kadencję a do tego część biega ze śródstopia jak np. ja….

Druga para wkładek leży grzecznie w nowiutkiej parze butów i zobaczymy – na razie zrobiłam w nich ok. 110km więc za wcześnie na wyniki (wkładka dalej pokazuje „new”). Jak dobiję do 300km powinno już coś się zmienić. Sprawdzimy.

Jak dla mnie ciut za drogi gadżet (49PLN) jak za takie proste rozwiązanie. Nie wiem czy się przyjmie na naszym rynku, ale… może znajdą się kupcy. Według mnie nie jest to rzecz niezbędna w bieganiu. Część z nas, biegaczy, potrafi sama ocenić kiedy jego but traci amortyzację, bez konieczności zapisywania kilometrów czy stosowania takich wkładek.



wtorek, 11 sierpnia 2015

Góry?! To nie moja bajka

Tak właśnie sobie myślałam, kiedy miałam pierwszy kryzys. Przyszedł zdecydowanie za wcześnie..Po co było mi czytać książkę Dołęgowskich? To przez nich zapisałam się na Chudego Wawrzyńca. Bo przeczytałam najpierw książkę, potem pobiegłam Rzeźniczka i kurka poszło... Z grupą znajomych wyruszyliśmy w piątek rano w kierunku Rajczy. Powoli, nie spiesząc się ,dotarliśmy przez Kraków do Lanckorony, gdzie zjedliśmy obiad, podziwialiśmy anioły i cieszyliśmy się widokami. Nie widać było stresu po nikim. W takich wesołych nastrojach dojechaliśmy do celu i po rozpakowaniu rzeczy udaliśmy się do szkoły po odbiór pakietów. Nie powiem, ubogo, ale ja się cieszę, że nie dostałam tony papierków, których potem nawet nie czytam. Zaskoczeniem były za to opaski INOV8 z logo biegu. Dla mnie trafiony pomysł.

niedziela, 12 lipca 2015

"50 maratonów w 50 dni" w 50 stanach czyli przewodnik jak się biega ultra

Dostałam tą książkę od wydawnictwa Galaktyka do recenzji w dobrym momencie mojego życia. Kiedy zaczęłam się zastanawiać co dalej zrobić z moim bieganiem po ukończeniu World Marathon Majors. Przecież nie zawieszę butów na kołku i siądę na kanapie!. Jest tylko jeden taki przypadek kiedy to mogłoby się stać - poza kontuzją.. Tfuu! 
Przyznam się, że nie wiele wiedziałam o Dean'ie. Najbardziej utkwiła mi chyba informacja o tym, że zajada pizzę w czasie biegania.  Nigdy wcześniej nie fascynowałam się biegami ultra poza tym co robili moi znajomi. Obserwowałam, zazdrościłam kameralnych biegów i mega kondycji. Czułam, że jest nie dla mnie. Kiedy dostałam książkę ucieszyłam się z dwóch powodów.

środa, 10 czerwca 2015

Debiut w biegach górskich czyli Rzeźniczek ;-)


Potrzebowałam chwili, żeby napisać o tym co się działo w długi, czerwcowy weekend. Mam wrażenie, że ten wyjazd zmienił mój biegowy świat. 
Rzeźnik zawsze kojarzył mi się z dwiema rzeczami. Z trudnym i wymagającym biegiem oraz możliwością pokonania trasy "we dwoje". Wiedziałam, że nie jestem gotowa na taki wyczyn mając w głowie Majorsów jako główne starty tego roku. Jednak w styczniu zdecydowałam, że spróbuję co znaczy bieganie po górach i zapisałam się na Rzeźniczka. Najważniejszym biegiem wiosny był oczywiście Boston i to pod ten maraton trenowałam. O Rzeźniczku w ogóle nie myślałam. Ocknęłam się na kilkanaście dni przed, że tak naprawdę to ja nic o tym biegu nie wiem. Na szczęście jechał w mojej ekipie Grześ, który ogarnął nocleg i transport. Ja miałam tylko załatwić sobie urlop już od środy i stawić się o 7 rano w wyznaczonym miejscu. Ruszyliśmy z Warszawy we troje. Było dużo śmiechu, rozmów i nie tylko o bieganiu. 

wtorek, 2 czerwca 2015

III Piątka dla Bartka

Jedyny, wyjątkowy, charytatywny i fantastyczny bieg. Tak mogę o nim napisać w jednym zdaniu. 5-tka dla Bartka wpisała się w mój kalendarz biegowy i jeśli tylko zdrowie pozwoli to chcę w nim biegać co rok. Tu nie chodzi o ściganie się, a o dobrą zabawę. 

Dwa lata temu mój Tata ukończył Orlen Marathon. Pół roku później okazało się, że ma poważne problemy z sercem i przeszedł operację. Powoli wrócił do jazdy na rowerze, ale z bieganiem czekał. Kiedy pojawiły się zapisy wiedziałam, że da się namówić i powoli razem pobiegniemy. 
Pobiegaliśmy trochę wcześniej razem, a plan na niedzielę był - żeby ukończyć nie ryzykując zdrowia Taty ;-)

poniedziałek, 25 maja 2015

Recenzja książki "Szczęśliwi biegają ULTRA"

Książkę otrzymałam kilkanaście dni przed moim pierwszym górskim startem - Rzeźniczkiem. Idealny timing. Słyszałam od znajomych same dobre opinie a teraz przyszłą pora na mnie, żeby sprawdzić. 

Gdybym miała jeden cały dzień tylko dla siebie to wiem, że siadłabym z tą książką i miałabym problem, żeby się oderwać od niej. Język, jakim posługują się autorzy jest bardzo lekki i trafia do czytelnika. 
Nie jestem ultrasem i zawsze bałam się dystansu dłuższego niż maraton. Po przeczytaniu "Szczęśliwi.." zapragnęłam spakować plecak i pojechać w góry i biegać póki sił mi starczy. Magda i Krzysiek niezwykle barwnie opowiadają o swoich początkach biegowych, o wspólnych startach, o tym jak pasja ich połączyła i daje radość. Ci dwoje niesamowicie się uzupełniają, wspomagają. Czasem on rezygnuje z czegoś dla niej a czasem jest odwrotnie. Kiedy jedno ma pomysł i chce go zrealizować, drugie jest z nim. 

Ta książka jest nie tylko o bieganiu, ale też o przyjaźni, miłości, kompromisach. Napisana na dwa głosy - raz czytam o pewnych wydarzeniach z punktu widzenia kobiety by potem móc zobaczyć inne sytuacje z pozycji mężczyzny. Niby dwa różne spojrzenia, ale są niesamowicie spójne w całości.
Z książki możemy dowiedzieć się trochę o historii biegów ultra, trochę o znanych zawodnikach i miejscach, o których nie macie pojęcia. Ale jest też sporo porad, z których ja na pewno skorzystam bo są cenne i sprawdzone ;-)

wtorek, 19 maja 2015

Makaron z wędzonym łososiem i szparagami

Teraz , kiedy jest sezon na szparagi to będą one gościć dość często w mojej kuchni.
A że lubię makaron jak większość biegaczy to takie coś się zrodziło z tego co było w lodówce 

 

czwartek, 14 maja 2015

I Półmaraton Kielecki

W minioną niedzielę dzięki sieBEIGA zrealizowałam swoje marzenie. Podwójnie. Od zawsze marzyłam o dużej imprezie w rodzinnym mieście i żeby stanąć na podium.Na "swojej ziemi". Mimo, że w zgłoszeniu wpisałam adres Warszawa to całe życie będę czuła się Kielczanką. 
W sobotę podczas spaceru z moim przyjacielem Maćkiem, podzieliłam się taką myślą, że niby robię życiówki, niby mam dobre czasy, ale fajnie byłoby mieć coś namacalnego.. coś co da mi poczuć, że faktycznie jest dobrze. I tak dzień później zrealizowałam i to marzenie.

Kiedy dowiedziałam się, że w Kielcach będzie półmaraton wiedziałam, że nie może mnie na nim zabraknąć, że muszę pilnować daty, kiedy ruszą zapisy i nie przegapić. Dwa tygodnie po Londynie a trzy po Bostonie to ścigania nie będzie.

czwartek, 7 maja 2015

relacja z maratonu w Londynie

Wreszcie udało mi się skończyć relację z maratonu w Londynie. Piąty z World Marathon Majors za mną. 
Jak było dowiecie się tutaj


niedziela, 3 maja 2015

119 Boston Marathon

To był wyjątkowy maraton. Pod wieloma względami. Trasa, pogoda, ale chyba najbardziej żałuję tego, że nie poczułam tej radości płynącej od kibiców. Z drugiej strony nie dziwię się, bo ciężko być na trasie w taką aurę. Więcej znajdziecie tutaj


sobota, 18 kwietnia 2015

Expo na Boston Marathon 2015

Nie pamiętam kiedy tak się cieszyłam na myśl o Expo. Dzień zaplanowałam tak, żeby być tuż po otwarciu. Ponieważ dalej walczę z jet lag to wstałam wcześnie i pojechałam zwiedzać. Pogoda paskudna i nogi jakoś tak same mnie zaniosły sporo wcześniej na Expo. Uprzejmy strażnik powiedział żeby schodami jechać na 3 piętro. Usłyszałam elevator (winda) zamiast escalator (schody). I takim sposobem trafiłam na Expo tylnymi drzwiami. Pewien miły chłopak szykujący swoje stoisko wyprowadził mnie. Trafiłam we właściwe miejsce i w małą kolejkę, która już się tworzyła. Zaczęliśmy rozmawiać, opowiadać swoje historie i nie wiadomo kiedy godzina zleciała. Miałam to szczęście, że byłam w pierwszej piątce, która weszła na expo. Dość szybko znalazłam swoje okienko i sprawnie odebrałam pakiet, chwilę rozmawiając z wolontariuszką. Potem udałam się po koszulkę. Wybierając M myślałam, że będzie dobra, ale niestety. Na szczęście podobnie jak w Chicago można było bez problemu wymienić wie teraz jestem szczęśliwą posiadaczką żółtej S-ki. Wolontariusz, u którego odbierałam koszulkę ma mamę Polkę więc i tu chwilę pogawędziłam. Po części oficjalnej przyszła pora na zakupy i zwiedzanie stoisk, których było całe mnóstwo. Dalej uważam, że pod względem artykułów z logo maratonu przoduje Tokio, gdzie było ich bardzo dużo do wyboru.
W Bostonie było kilka koszulek poza oficjalną kolekcją adidasa na maraton i nie wiele poza tym. Ciężko było wybrać coś, żeby kupić na pamiątkę. Poza znanymi markami jak New Balance czy Saucony, które wypuściły buty na tą okazję, były również firmy jak The North Face z bardzo ciekawą kolekcją przygotowaną na Boston. Mnie chyba najbardziej zaciekawiły produkty firmy Mamma Chia, z ziaren szałwii hiszpańskiej. Jak się okazuje można zrobić i żel np. o smaku mango z kokosem jak i sok np.wiśniowy oraz tzw.crunchy.Bardzo fajne w smaku. 
W czwartek wieczorem dostałam informację od Beaty (runaddict), że Scott Jurek będzie na expo i będzie dawał autografy. W godzinę obeszłam cała wystawę więc siadłam koło stoiska, gdzie miało być spotkanie i czekałam. Po chwili dosiadł się do mnie sympatyczny, starszy pan i zagadnął. Jak się potem okazało Holender, 73-lata i nie pamiętał ile ma maratonów za sobą. W takiej atmosferze szybko mijał czas. Znów stanęłam w kolejce i znów byłam 5. Jakiś znak? Scott to bardzo miły facet, rozmowny. Oczywiście powiedziałam mu kto mnie przysłał a on twierdził, że pamięta. W notesie zapisał mi po polsku "Dawaj". Zdjęcie robiła mi Amerykanka i stwierdzam po kilku prośbach, że oni nie potrafią ich robić. W sumie nie spotkałam niczego nowego, czego by i u nas nie było poza kilkoma firmami, ale z produktów nic nie zwróciło mojej uwagi. Za to atmosfera i wszystko wokół... Czuć naprawdę, ze miasto tym żyje. Ludzie zaczepiali mnie w pociągu, na ulicy życząc powodzenia. Strasznie to miłe i szkoda,ze u nas tak rzadkie. Pora spać i regenerować się. Jutro bieg na 5km :-)

niedziela, 12 kwietnia 2015

#EnergyTakeoverWarsaw

Wczoraj miałam przyjemność brać udział w biegu "innym niż wszystkie" organizowanym przez Adiadas'a. Jednak dostać się na tą imprezę nie było łatwo. Zapisy ruszyły 1 kwietnia w Sklepie Biegacza na Powiślu. Cała zabawa polegała na tym, że trzeba było być osobiście, nie było zapisów on-line. Wystałam się wtedy 1,5h, ale dostałam się do drużyny różowej i jak się potem okazało ze świetnym składem. Były jeszcze grupy żółta i niebieska i w sumie 300 miejsc.

Zbiórka była w sobotę o 20:30 nad Wisłą. Wcześniej umówiłam się z Wojtkiem (Pan Żabka), żeby razem pokonać trasę. W razie czego jakbym się zgubiła to nie będę sama. Najpierw podpisaliśmy oświadczenie, pobraliśmy mapki i dla chętnych, jak ja, była możliwość zostawienia rzeczy w depozycie. Wspólnie ustalaliśmy z innymi uczestnikami jak dotrzeć na wskazane miejsca. Każda z grup miała te same Boostpointy, w których były zadania do wykonania, ale w różnej kolejności. Pierwszy punkt, do którego dotarliśmy był zlokalizowany w parku i czekała nas długa kolejka, ale ciekawa atrakcja. Należało skoczyć z platformy na dmuchany balon. Nie powiem, z moim lękiem wysokości nie było to łatwe zadanie ;-)
Kolejny punkt to Sklep Biegacza na Powiślu, gdzie mieliśmy okazję poczuć się jak gwiazda filmowa, bo czekał na nas czerwony dywan i sesja fotograficzna. Szybko chwyciliśmy puszkę Red Bull'a i pogoniśmy do trzeciego punktu, który był zlokalizowany na Placu Dąbrowskiego. Czekała na nas pochylnia, na którą trzeba było wbiec po łuku i zbiec, a następnie sprintem na kolejny Boostpoint czyli Rynek Mariensztatu, gdzie był przygotowany  tunel i wentylator, który pchał uczestników do przodu. Następnie przez Starówkę, pobiegliśmy do Teatru Warsawy, gdzie była meta i After Party. Na kilka metrów przed zaliczyłam glebę, ale adrenalina postawiła mnie szybko na nogi i dobiegliśmy. Potem odebraliśmy pakiety, w których były koszulki i kosmetyki. Niestety wizja bliskiego wyjazdu i chęć wyspania się przed ważnym dla mnie biegiem wzięła górę i na imprezie nie zostałam.

Bieg super i jeśli będzie taka możliwość to chętnie poganiam się po Starówce jeszcze raz!








piątek, 10 kwietnia 2015

Trasa Boston Marathon 2015

Odkąd zaczęłam przygotowania do maratonu w Bostonie zastanawiam się nad jego trasą. Analizuję, pytam tych, którzy już tam biegli jaką taktykę zastosować i pewnie skończy się na tym, że pojadę dzień wcześniej, żeby zobaczyć jak wygląda to słynne Heartbreak Hill. 




Znalazłam bardzo ciekawy opis tej trasy: 23 km zabawy, 13 km słodkości i 6 km piekła. Te pierwsze kilometry do  Wellesley Center mają dawać radość i adrenalinę. Pewnie tak będzie, bo zmęczenie jeszcze nie przyjdzie, a podróż w dół dodaje smaku. Ale po kolei.

środa, 25 marca 2015

Test zegarka TomTom Runner Cardio

Po kilku miesiącach biegania z TomTom Multisport wymieniłam zegarek na TomTom Runner Cardio. Co w nim widzę na plus a co na minus?
Może zacznę w podobnym stylu jak przy poprzednim teście

Wygląd
I tu już są dwa plusy. Kolory jak dla mnie dużo fajniejsze - dwie wersje: czerwono-biała i czarno-czerwona. Ja miałam przyjemność testować tą pierwszą. Drugi plus ode mnie za pasek. Niby taki sam, ale tym razem nie ma szlufki, za którą wkładamy końcówkę paska, a są 3 ząbki dzięki czemu wspomnianą końcówkę wpinamy do paska. Bardzo wygodna rzecz podczas biegu. 
Pasek jest bardzo wygodny, silikonowy, lekko elastyczny i nie obciera, a dla chętnych jest opcja wymiany na inny kolor.
Czasami zakładałam ten zegarek do sportowych ubrań zamiast zwykłego zegarka.Tak mi się podoba.


Obsługa

Podobnie jak w poprzedniej wersji jest czterokierunkowy joystick. Według mnie bardzo wygodny sposób poruszania się po jasnym i przejrzystym menu. Tu jeśli chodzi o poprzednika - nic się nie zmieniło. Zegarek jest intuicyjny i instrukcja nie jest nam specjalnie potrzebna.

Pulsometr

I to jest to, o co jest całe zamieszanie. Czytnik znajduje się na spodzie zegarka, pod jego tarczą. Jest zasłonięty obudową od paska, tak aby promienie słoneczne do niego nie docierały. Jest to optyczny czujnik tętna 
Aby czujnik działał prawidłowo należy dobrze założyć zegarek, tzn. tuż za kostką i mocno zapiąć. Wtedy odczyt jest prawidłowy. Robiłam porównanie z tradycyjnym zegarkiem z paskiem i odczyt był praktycznie identyczny. Jeśli będzie luźno założony wtedy możliwe są spore skoki tętna.
Jeśli zastopujemy zegarek, pokaże nam się ekran z symbolem pauzy i aktualną wartością tętna.
I tu pojawia się minus, który zauważyłam zimą. Niestety właśnie przez ten czujnik, ciężko zbadać puls zimą. Nie wiem jak Wy, ale ja zazwyczaj zakładam zegarek na bluzę a nie pod nią, z czystej wygody. W momencie kiedy mamy bluzę czy kurtkę z przedłużanymi rękawkami bardzo utrudnia to sprawdzanie tętna. 

GPS

Podobnie jak w starszym modelu, zegarek posiada usługę QuickGPSFix, która jest dostępna tylko dla klientów TomTom. Co ona daje? A to, że urządzenie zachowuje informacje o położeniu satelitów GPS przez 7 dni i dzięki temu szybciej łapiemy sygnał i praktycznie od razu możemy zacząć trening. W momencie, gdy przemieścimy się w nowe miejsce, urządzenie potrzebuje chwili dłużej na lokalizację, ale trwa to kilka sekund i jest to ogromny plus zegarka.
Przy tym GPS jest bardzo dokładny i to jest mocna strona zegarka. 

Treningi

Podobnie jak w poprzedniej wersji TomTom oferuje szeroki wybór treningów. Jak dla mnie jest wszystko co biegacz-amator potrzebuje, a do tego łatwe w obsłudze menu więc nic tylko zakładać buty, zegarek i biegać.
A jakie treningi mamy:

- żaden - jeśli zwyczajnie wychodzimy pobiegać bez jakichkolwiek założeń;
- cele - czy to odległość czy czas czy może ilość spalonych kalorii, to wszystko da się ustawić;
- interwały - to chyba mój ulubiony trening - ustawiamy odpowiednio: rozgrzewkę, jaki trening interwałowy będziemy robić (czas albo odległość), przerwę interwałową, ile powtórzeń i jakie schłodzenie po treningu będziemy robić. Dla mnie bardzo przydatna funkcja;
- okrążenia czyli popularne lapy ustawiane na czas, odległość lub ręczne odmierzanie; 
- strefy - tempo, tętno, prędkość - wszystko możemy ustawić sobie w odpowiednim zakresie i w momencie wykraczania poza strefy zegarek sygnalizuje, żeby przyspieszyć albo zwolnić;
- wyścig - albo ustawiamy w aplikacji MySport albo ścigamy się ze swoimi wynikami zapisanymi w zegarku;

Wyświetlacz

Wyświetlacz jest według mnie idealny. Nie za duży, nie za mały a co najważniejsze to bardzo czytelny. 
Dodatkowo jest możliwość podświetlania poprzez dotknięcie z prawej strony wyświetlacza. Wiadomo, że to pobiera więcej energii ale czasem bardzo się przydaje. Szczególnie zimą. Jest też opcja stałego podświetlenia tarczy - każdemu według potrzeb.
Jeśli chodzi o ilość ekranów to mamy:

- zegarek
- czas
- dystans
- aktualne tempo
- średnie tempo biegu
- kalorie
- tętno

- strefa tętna 

 Strefy tętna ustawiamy w aplikacji, a te dane będą następnie wyświetlane w zegarku



Bateria

Przy włączonym GPS trzyma wg mojego pomiaru: 5h:27min:13s  a jeśli wyłączymy (tryb bieżni)  to wytrzymuje 7h:32min:19s.
Najbardziej bateria zużywa się przy podświetlonej tarczy w trybie night i tu wytrzymała: 2h:09min:07.

Aktualizacje

Jeśli dostępne są nowe aktualizacje to po uruchomieniu komputera, na którym mam zainstalowaną aplikację, dostaję informację, że jest nowa wersja oprogramowania i czy chcę ją teraz zaktualizować. 
Na stronie producenta tutaj można śledzić co w danej wersji zostało poprawione.
Pod koniec lutego pojawiła się obsługa w języku polskim! 
 
Aplikacja


Aplikacja też jest po polsku! Fajna, czytelna i prosta w obsłudze.
Jest kompatybilna z innymi aplikacjami takimi jak endomondo czy Nike+ albo Garmin.
Oprócz tego TomTom wspólpracuje z MapMyFitness, gdzie treningi zrzucane są bezpośrednio oraz można uzupełniać dodatkowe dane jak np. jedzenie;





Minusy

Największym minusem jest według mnie problem z pomiarem tętna zimą. Naprawdę ciężko jest przy kilku stopniach mrozu, kiedy musimy kontrolować tętno, sprawdzać zegarek....
Drugi minus to brak możliwości przejrzenia treningu na zegarku. Mogę to zrobić dopiero w domu, z poziomu przeglądarki internetowej. Po zakończonym treningu mamy możliwość sprawdzić tylko czas, dystans, średnie tempo i ilość spalonych kalorii. Może z czasem zostanie to poprawione. Czekam na kolejne aktualizacje.

Podsumowanie 

Biegam z zegarkami marki TomTom od ponad roku i jestem bardzo z nich zadowolona. Jak dla biegacza amatora takiego jak ja, ma wszystko co jest mi potrzebne, jestem w stanie zaprogramować sobie tak naprawdę wszystkie treningi jakie mam zrobić, a do tego wersja Cardio bez paska to bardzo fajna rzecz bo do tej pory często cierpiałam przez paski.



 Zdjęcia pochodzą ze strony TomTom'a oraz z mojej prywatnej "kolekcji" 







poniedziałek, 16 marca 2015

Nigdy więcej czyli trzeci raz w Bieg na Szczyt

Za każdym razem gdy jestem na górze i czuje, że moje płuca mają dość, mówię sobie "nigdy więcej!", a jednak zawsze czekam na kolejną edycję. Mowa o Biegu na Szczyt czyli wbieganiu po schodach na 38. piętro. W tym roku był to dla mnie trzecia edycja biegu, ale tym razem nie walczyłam o miejsce bo dzięki firmie 4Flex mogłam wystartować w tej imprezie reprezentując 4Flex Team. Szczerze? Czułam się jak VIP ;-) Raz, że na zaproszenie, dwa że otrzymałam plakietkę "MEDIA", która pozwalała mi się poruszać po budynku i robić zdjęcia to jeszcze miałam zaszczyt otwierać imprezę! 

Z Magdą przed startem, fot. Kuba Krysiak
W biurze zawodów spotkałam Magdę z Wiem co jem, która podobnie jak ja startowała w drużynie 4Flex.Miałyśmy czas żeby pogadać i wspólnie zrobić rozgrzewkę przed. A przy tym było wesoło i sympatycznie. Gdy tak stałam czekając na start, to zaświtała mi myśl - a może tak spróbować nie dać się wyprzedzić i powalczyć aby wbiec jako pierwsza na górę? Miałam dodatkowy motywator. Podobnie jak przy każdej edycji biegu, sił mi starczyło do 10. piętra. Tam szeroki uśmiech bo kamera i dalej to już odliczałam tylko piętra kiedy będzie koniec. Próbowałam różnych technik - wbiegać po dwa schodki, po jednym, łapać się poręcz a może zwyczajne wchodzenie mniej zmęczy. Prawdziwego powera dawał Pokojowy Patrol, który mega dopingował, ale dzięki temu słyszałam, gdzie jest kolejna osoba za mną i walczyłam do końca. Zmęczona, ale zadowolona bo widok na panoramę Warszawy jest bezcenny ;-) 

Czas 6:11,62 to mój najlepszy z trzech startów a mimo to nie dostałam się do finału i ostatecznie zajęłam 15. miejsce wśród kobiet. Za rok powalczymy znowu o jedno z dwunastu miejsc ;-)
Ciężko było mi opuścić budynek bo było mnóstwo znajomych ludzi i z każdym chciałam zamienić słowo.

Ogromnie dziękuję firmie 4Flex za zaproszenie na zawody takiej rangi jak Towerrunning Grand Prix of Poland.Świadomość, że ścigamy się z czołówką świata w bieganiu po schodach dodaje pikanterii ;-) 
Cieszę się, że mogłam poznać osobiście Magdę z Wiem co jem; Pawła z Biegam - jestem aktywny oraz ponownie spotkać Huberta Amator Runner - Hubert Kred czyli nasza wesoła ekipa 4Flex Team. W mojej opinii spisaliśmy się nieźle ;-) Do zobaczenia na kolejnych startach! 
 





Moje czasy z poprzednich edycji:

 2013 - 6:58, 47 i 22 miejsce wśród kobiet
2014 - 6:43,41 i 16 miejsce wśród kobiet
2015 - 6:11,62 i 15 miejsce wśród kobiet

czyli jest progres ;-)
Bieg Na Szczyt Rondo 1 w liczbach:
- Całkowita wysokość budynku: 192 m
- Liczba pięter do pokonania: 38
- Przewyższenie: 142 m
- Liczba schodów do pokonania: 836
- Liczba schodów na jednym półpiętrze: 11

- Liczba nawrotów: 76


fot. Kuba Krysiak

piątek, 13 lutego 2015

Odzież kompresyjna Shock Absorber

Na początku stycznia otrzymałam do testów od firmy Shock Absorber leginsy, a parę dni później bluzkę z nowej serii Ultimate Body Support. Jest to kolekcja, która łączy odzież do biegania z elementami kompresji.

Dość ostrożnie podeszłam do tych ubrań bo jakoś nie za bardzo chciało mi się wierzyć, że mogą cudnie działać. Ale, że jestem z natury ciekawska i dociekliwa, to nie mogłam się doczekać kiedy wypróbuję je na treningu.

Co pisze o swoim produkcie producent? 

"Dla zapewnienia optymalnych osiągów oraz komfortu w trakcie ćwiczeń odpowiednie wsparcie potrzebne jest w różnych partiach. W tworzeniu odzieży kompresyjnej wykorzystaliśmy naszą znajomość potrzeb kobiecego ciała podczas treningu oraz znajomość zasad tworzenie biustonoszy sportowych."

No to zobaczymy. 


Leginsy  Ultimate Full Length Tights

skład surowcowy
78% poliamid, 22% lycra
cena - 479 PLN

Na pierwszy ogień poszły leginsy, bo te otrzymałam wcześniej. Od początku spodobał mi się wzór, taki klaster miodu na udach i to właśnie tam, gdzie kompresja jest umieszczona. Pierwsze wrażenie – materiał bardzo przyjemny przy zakładaniu, wygodny, ale bardzo zimny. Trochę strach wyjść na zimno biegać, ale czego się nie robi dla testów i zaspokojenia własnej ciekawości. Pierwsze pytanie - gdzie schować klucz? Kieszonka zdecydowanie za mała, wewnątrz spodni. Trudno, radzimy sobie.
Wybierałam się w nich na bieganie raczej na długie dystanse i ciężki teren. Tylko w takich warunkach mogłam sprawdzić czy kompresja działa. Zarówno długie bieganie po warszawskich chodnikach, jak i niedzielne wybieganie w Stasinie, po „pętli śmierci” czyli górki i pagórki w wydaniu 20km pokonywałam w tych leginsach. O ile łydki po takich podbiegach i zbiegach mocno czułam, o tyle uda miały się w porządku. Kompresja jest odczuwalna, ale jak dla mnie nie przeszkadza w trakcie biegu, nie uciska zbyt mocno. Leginsy bardzo dobrze odprowadzają wilgoć, szybko schną po praniu. Bardzo podoba mi się ich wykończenie. Mają płaskie szwy, wszystko porządnie odszyte, nic się nie strzępi – porządna robota.

Odstrasza jednak trochę cena – 479 PLN. Niby dużo jak na leginsy, ale czy dużo na leginsy z kompresją?



Bluzka Ultimate Long Sleeve T-Shirt
skład surowcowy
78% poliamid, 22% lycra
cena - 379 PLN

Pierwsze co to kolor. Otworzyłam paczkę i uśmiechnęłam się.  Kiedyś nie lubiłam, unikałam, ale teraz taki „żywy” róż to kolor, który mi się podoba. Jak dla mnie kobiecy chociaż wiem, że nie wszystkie dziewczyny za nim przepadają.
Pierwsze schody zaczęły się gdy chciałam założyć bluzkę. Jak ja się w to wcisnę??! Ale przecież to kompresja i tak ma być. Jak się okazało, rozmiar idealny i bluzkę bez problemu da się założyć. Strach ma wielkie oczy.
Materiał bardzo miły i przyjemnie się w niej biega. Jeden minus, który zauważyłam. Bluzka jest bardzo zimna więc na zimowe bieganie dla odważnych, ale myślę, że jak tylko będzie dało się biegać w jednej warstwie to będzie super. Wygląda świetnie to szkoda ją chować pod kurtką. Pierwsze wrażenie ogólnie super!

W trakcie pierwszego, 20km biegu praktycznie cały czas starałam się wyczuć jak zachowuje się ta kompresja. I naprawdę ją czuć ponieważ opina w miejscach gdzie powinna. Na początku ciężko było się przyzwyczaić, ale potem było super, dlatego pisałam, że starałam się wyczuć. Byłam zaskoczona jak fajnie wymusza prawidłową postawę w trakcie biegu, jak nie pozwala na garbienie się.  Wierzę, że kompresja działa i pozwala na lepszą regenerację.
Materiał prawidłowo odprowadza wilgoć, jest przyjemny i wygodny.

Minusy, jakie znalazłam to brak odblasków co jest przydatne jak wiemy i fajnie gdyby „coś” pojawiło się takiego. I minus, który jest też niejako plusem - koszulka jest dość obcisła ze względu na działanie kompresji, ale to może zniechęcić kobiety, które są w większym rozmiarze. Sama czekam na wiosnę i test czy wyjdę bez oporów w niej biegać :-)