poniedziałek, 26 stycznia 2015

podsumowanie połowy projektu Pora na Majora

Co jakiś czas dostaję pytania typu" ile kosztuje pakiet, ile bilet, ile cały wyjazd." Postanowiłam zrobić podsumowanie finansowe takich wojaży i mam nadzieję, że to zachęci a nie zniechęci do startowania w maratonach World Marathon Majors
TOKYO    

Pierwszy duży, zagraniczny maraton i wielka niewiadoma. Dla mnie to był kompletnie obcy kraj i nie miałam pojęcia czego się spodziewać na miejscu a już zupełnie nie wiedziałam jak zabezpieczyć się finansowo. W takiej sytuacji zawsze mam kartę kredytową chociaż w wielu miejscach w Tokio nie można jej użyć.
Pierwsze co to poszukiwania biletu. Myślę, że cena w granicach 2200-2400 to dobra cena, ale zdarzają się promocje i można kupić w niższej cenie ( moja koleżanka kupiła za ok. 1700zł :) ) Mój bilet kosztował: 2 322,26 PLN
Jak już miałam bilet to zaczęły się poszukiwania noclegu i tu z pomocą przyszła Marta. Poleciła sprawdzony hotel. Cena noclegu 372$ (44 500 Y) czyli wtedy ok. 190 zł za noc. 
Hotel:  1 350 PLN 

Bilety na komunikację. Dojazd z lotniska do Centrum + 2 dni metrem bez ograniczeń to 90 PLN. (2 980 Y); Warto kupić od razu na powrót ale jest to możliwe tylko na lotnisku - ja zgapiłam. Całodniowy bilet na metro to 21 PLN  (710 Y). Jednorazowe to koszt: 5 PLN
Komunikacja jeśli dobrze liczę kosztowała mnie ok: 250 PLN 
Jedzenie... Tu jest różnie... można zjeść dobrze w sieciówce za 16-17 PLN a można też poszaleć i zjeść za 50-60 PLN. Kto co lubi :) Nie umiem powiedzieć ile kosztuje sushi gdyż jedyny raz kiedy jadłam w restauracji - nie ja płaciłam :)  
Pakiet startowy na maraton: 12 000 yen czyli coś koło 360 PLN
Zdjęcia z maratonu:  11 000 yenów czyli jakieś 302PLN

RAZEM: 4584,26 PLN + jedzenie a to już kwestia co komu smakuje :) 

BERLIN
Od samego początku wiedziałam, że chcę pojechać tam z rodzicami i gdy tylko Tata rzucił temat, od razu podłapałam. Wniosek - śpimy w hotelu. Szukałam pokoju z kuchnią, żebym mogła coś swojego przygotować. Tu, podobnie jak w Tokyo, skorzystałam z booking.com.

Hotel to 420 euro czyli jakieś 1750 zł. Można też mieszkać w hostelu za ¼ tej ceny. Wszystko zależy kto co chce. Dla mnie ważne były warunki (chociaż jak pisałam w relacji wcale się nie wyspałam) i blisko startu - ok. 1,5km
Pakiet startowy na maraton 98 euro + wypożyczenie chipa 6 euro (zwracane), grawerowanie opaski (nie medalu) 9 euro + oficjalna koszulka 30 euro (za drugim razem wolałabym kupić na Expo bo dużo ładniejsze były w tej samej cenie). Wszystko płatne po wylosowaniu i razem 143 euro czyli ok. 600 PLN
Paliwo - Tata wziął na siebie :)
Pakiet zdjęć: - 44,95 Euro i z karty pobrali 194 PLN
Byłam tylko weekend więc nie było czasu wydać więcej i w sumie wyszło 2 544 PLN


CHICAGO     

Na ten wyjazd czekałam. Po pierwsze lubię Stany i cieszę się że aż 3 z 6 World Marathon Majors tam się rozgrywa. Po drugie maraton w Chicago kojarzył mi się z urlopem… Zanim wystartowaliśmy z Mariuszem w biegu, urządziliśmy sobie wyścig po Parkach Narodowych i wizytę na obiadzie u mojej przyjaciółki ;)
Koszty wynajmu samochodu, noclegi w konkretnych hotelach czy cena za wejścia do Parków nie jest tematem tego wpisu więc nie będę zaśmiecać, ale gdyby ktoś potrzebował to chętnie odpowiem i na takie pytania ;)

Lot do Chicago można kupić jak wiadomo w różnych promocjach.  Z racji tego, że ja wygrzałam najpierw kości w kalifornijskim słońcu to bilet kosztował PLN 2254.04  (trasa Warszawa – Londyn - Los Angeles --> Chicago – Londyn - Warszawa + bilet Las Vegas - Chicago)

Jeśli ktoś, tak jak ja, chce komplet zdjęć to najlepiej kupić od razu z pakietem – taniej o 35$ 210$ pakiet i 65$ zdjęcia razem 275$  ok. 880PLN


Nocleg z perspektywy czas teraz wybrałabym gdzie indziej bo niby tanio, ale dojazd do Centrum fatalny i tak naprawdę za każdym razem trzeba było brać taksówkę, żeby dojechać do najbliższej stacji metra. Hotel - 297,45$ /2 za 5 nocy  = 148,73$ czyli ok. 470 PLN. Wtedy dolar jeszcze przyzwoicie kosztował :)

RAZEM: 3 604 PLN - podobnie jak w Japonii - jedzenie co kto lubi.




Koszt połowy projektu - pakiety startowe, nocleg i transport to ok 10 732,26 PLN. 
W kolejnym podsumowaniu, po kolejnych trzech maratonach, pokuszę się, żeby sprawdzić ile wydałam na jedzenie :) 


piątek, 16 stycznia 2015

Nie samym bieganiem żyje człowiek


To, że samo bieganie to za mało, wiedziałam, ale jak zmotywować się do ćwiczeń w domu? Zawsze miałam takie jednodniowe, czasem tygodniowe zrywy .. i tak jak z postanowieniami noworocznymi, na tym się kończyło. 
Tym razem zobaczyłam post na Facebooku u koleżanki i zdecydowałam się zapisać na zajęcia NIKE TRAINING CLUB do Better Body Studio.Co to za zajęcia? To ogólnorozwojowy trening funkcjonalny o zmiennej intensywności. Kombinacja ćwiczeń wzmacnia zarówno kondycję, szybkość jak i siłę oraz skoczność. Zanim przyszłam na zajęcia byłam przekonana, że moje ręce oraz nogi są silne. Nic bardziej mylnego :) Najlepiej chyba było z mięśniami brzucha. Zajęcia trwały 55 min + rozciąganie. Pierwsza moja myśl po - chyba wolałabym przebiec maraton niż jeszcze raz poćwiczyć. Chwilę później zastanawiałam się, które z tych ćwiczeń robić w domu :) Aneta i Kamila prowadziły zajęcia super, sprawdzały czy wykonujemy je prawidłowo i ... nie miały litości :) Na treningu spotkałam kilka znajomych osób m.i., Anię Pojawę, Gosię Endorfinę czy Krisa i Karinę, biegające polsko-włoskie małżeństwo :) Część ćwiczeń była tak wymagająca dla mnie, że ciężko było mi nadążyć za grupą, ale udało się wywalczyć koszulką "dla aktywnej" ;) Pot lał się ze mnie jak po bieganiu w upalny dzień. Do domu dotarłam o własnych siłach i obiecałam sobie - ok, będę ćwiczyć, ale powoli, sama, nie dam się zabić :) Ale zajęcia kusiły :) 



W kolejny dzień wolny od treningów udałam się na zajęcia organizowane przez Magazyn Bieganie. Tu też z pomocą przyszedł facebook i post Marcina ( www.dulnikbiega.pl ). Zobaczyłam, że jest organizowany konkurs i .. zgłosiłam się. Potem mail "Zapraszamy" i jakbym zapomniała co sobie obiecałam. Jeszcze czułam poniedziałkowe zajęcia, a tu środa i znów dałam się przeciągnąć. Spotkanie miało miejsce w Gravitan Targówek. Najpierw Marcin, nasz trener, zrobił krótki wstęp odnośnie biegania i siły biegowej a potem zaprosił na siłownię. Zaczęliśmy od rozgrzewki na bieżni mechanicznej (już wiem za co kocham bieganie na zewnątrz - nie ma nudy!) a potem była seria ćwiczeń. Wykorzystywaliśmy matę i stepper czyli tak naprawdę ćwiczenia można było zrobić w domu, nie wymagały specjalistycznego sprzętu. Najpierw skoki i zeskoki ze steppera, kolejne było przyciąganie naprzemienne kolan do łokci wykonywane leżąc na przedramionach, trzecim ćwiczeniem było wstawanie z pięt siedząc okrakiem na stepperze i ostatnie opierając się na jednej ręce w pozycji do słynnej ławeczki (plank) musieliśmy wyciągać drugą rękę oglądając się za nią :) ufff... ciężko to opisać:D. Wszystko powtarzane po 20 razy.   Koniec serii to 300m na bieżni. Niestety nie byłam pierwsza po całym syklu 3 serii i karnie robiłam 25 pompek :)Potem Marcin pokazał nam jeszcze ćwiczenia z wykorzystaniem taśmy, którą można zamontować w domu.

www.piotrdymus.com
Cieszę się, że mogłam wziąć udział w takich zajęciach - dwa totalnie różne treningi, ale pokazujące mi gdzie mam braki i chyba trochę mobilizujące. Samej ciężko byłoby mi się zebrać, żeby poćwiczyć a tak jak już wiem jak - będzie na pewno łatwiej. Jest sporo ćwiczeń w internecie, ale często nie wiemy czy robimy je prawidłowo. Dzięki zajęciom w Better Body Studio czy  Gravitan, wiem na co powinnam zwrócić uwagę i jak wykonywać trening prawidłowo. 
To teraz pora pobiegać :) To, póki co, jakoś mi wychodzi :)








czwartek, 1 stycznia 2015

Podsumowanie 2014 i moje plany na 2015


Rok 2014 był dla mnie wyjątkowy rok pod względem biegania. W lutym zaczęła się moja przygoda z World Marathon Majors i mój pierwszy maraton zagraniczny - pierwsza samotna wyprawa tak daleko :) Zaliczyłam pierwsze poważne kontuzje i nauczyłam się jednej rzeczy - nie mogę być wszędzie i we wszystkim dobra; lepiej skupić się na jednej rzeczy i zrobić ją dobrze niż kilka byle jak. Nie ma nic gorszego niż biegowy dołek, ale można z niego wyciągnąć wnioski.

W 2014r. zrobiłam życiówki na wszystkich dystansach, ale tylko ta z maratonu cieszy, bo wiem ile pracy mnie to kosztowało - treningi i same zawody. Półmaraton w Olomoucu dał mi nowy rekord - poprawiony o 4 sekundy i okupiony bólem; 5km na Biegu Ursynowa to też dobry wynik tyle, że bez przyjemności biegania. Druga Dycha do Maratonu to też niby nowa życiówka. Niby bo czas poprawiony o 1 sekundę, ale ponoć trasa nie pełna więc nie do końca uważam go za lepszy. 

Najlepszy miesiąc to zdecydowanie luty i maraton w Tokio, a najgorszy czerwiec, kiedy posypały się nowe czasy, ale psychicznie najgorszy z miesięcy biegowych. Miałam nawet myśl rzucić to wszystko w cholerę. Dobrze, że jestem uparta :)

Co u mnie się działo? Ano biegów mniej niż w 2013. 4 maratony (Tokio, Paryż, Berlin, Chicago), dwa półmaratony (Olomouc, Toruń), i pewnie 4 dyszki i ze 3 piątki. Nie wiele, ale chciałam skupić się na maratonach, bo to były moje najważniejsze starty. Paryż okazał się dla mnie najgorszym z maratonów. Nie tylko ze względu na kontuzję i ból z jakim biegłam przez ponad 20km, ale też organizacyjnie - nie poradzili sobie wg mnie. Natomiast Chicago i Tokio - nadal ciężko mi się zdecydować na 100%, który lepszy ale oba high level!.
Najgorzej będę chyba jednak wspominać start w Ełku podczas sztafety triathlonowej... . Czas na 10km  --> 47 min i to wymęczony wynik. Do dziś pamiętam jak źle mi się biegło, ale wiem gdzie błąd i wiem, że to był ostatni tak fatalny start. Tak sobie obiecuję. 

A teraz? Szykuję się na Boston i już boję się na samą myśl o Heartbreak Hill, ale wiem, że walczyć będę :) 
Potem Londyn i Nowy Jork. Co dalej - na razie nie myślę.

A co najważniejsze? Ludzie, których spotkałam na swojej drodze. Starzy, którzy byli i ciągle są, wspierają, i ci nowopoznani. Dziękuję Wam za słowa wsparcia, krytykę (tą przyjąć jest najgorzej) i za to, że jesteście. Bez Was poddałabym się już dawno temu.
Rodzicom, za to, że pojechali ze mną do Berlina zobaczyć jak to wygląda i za to, że dalej mnie wspierają. 

Sponsorom: TomTom, Nessi, Shock Absorber - za wiarę we mnie i wsparcie :)