piątek, 13 lutego 2015

Odzież kompresyjna Shock Absorber

Na początku stycznia otrzymałam do testów od firmy Shock Absorber leginsy, a parę dni później bluzkę z nowej serii Ultimate Body Support. Jest to kolekcja, która łączy odzież do biegania z elementami kompresji.

Dość ostrożnie podeszłam do tych ubrań bo jakoś nie za bardzo chciało mi się wierzyć, że mogą cudnie działać. Ale, że jestem z natury ciekawska i dociekliwa, to nie mogłam się doczekać kiedy wypróbuję je na treningu.

Co pisze o swoim produkcie producent? 

"Dla zapewnienia optymalnych osiągów oraz komfortu w trakcie ćwiczeń odpowiednie wsparcie potrzebne jest w różnych partiach. W tworzeniu odzieży kompresyjnej wykorzystaliśmy naszą znajomość potrzeb kobiecego ciała podczas treningu oraz znajomość zasad tworzenie biustonoszy sportowych."

No to zobaczymy. 


Leginsy  Ultimate Full Length Tights

skład surowcowy
78% poliamid, 22% lycra
cena - 479 PLN

Na pierwszy ogień poszły leginsy, bo te otrzymałam wcześniej. Od początku spodobał mi się wzór, taki klaster miodu na udach i to właśnie tam, gdzie kompresja jest umieszczona. Pierwsze wrażenie – materiał bardzo przyjemny przy zakładaniu, wygodny, ale bardzo zimny. Trochę strach wyjść na zimno biegać, ale czego się nie robi dla testów i zaspokojenia własnej ciekawości. Pierwsze pytanie - gdzie schować klucz? Kieszonka zdecydowanie za mała, wewnątrz spodni. Trudno, radzimy sobie.
Wybierałam się w nich na bieganie raczej na długie dystanse i ciężki teren. Tylko w takich warunkach mogłam sprawdzić czy kompresja działa. Zarówno długie bieganie po warszawskich chodnikach, jak i niedzielne wybieganie w Stasinie, po „pętli śmierci” czyli górki i pagórki w wydaniu 20km pokonywałam w tych leginsach. O ile łydki po takich podbiegach i zbiegach mocno czułam, o tyle uda miały się w porządku. Kompresja jest odczuwalna, ale jak dla mnie nie przeszkadza w trakcie biegu, nie uciska zbyt mocno. Leginsy bardzo dobrze odprowadzają wilgoć, szybko schną po praniu. Bardzo podoba mi się ich wykończenie. Mają płaskie szwy, wszystko porządnie odszyte, nic się nie strzępi – porządna robota.

Odstrasza jednak trochę cena – 479 PLN. Niby dużo jak na leginsy, ale czy dużo na leginsy z kompresją?



Bluzka Ultimate Long Sleeve T-Shirt
skład surowcowy
78% poliamid, 22% lycra
cena - 379 PLN

Pierwsze co to kolor. Otworzyłam paczkę i uśmiechnęłam się.  Kiedyś nie lubiłam, unikałam, ale teraz taki „żywy” róż to kolor, który mi się podoba. Jak dla mnie kobiecy chociaż wiem, że nie wszystkie dziewczyny za nim przepadają.
Pierwsze schody zaczęły się gdy chciałam założyć bluzkę. Jak ja się w to wcisnę??! Ale przecież to kompresja i tak ma być. Jak się okazało, rozmiar idealny i bluzkę bez problemu da się założyć. Strach ma wielkie oczy.
Materiał bardzo miły i przyjemnie się w niej biega. Jeden minus, który zauważyłam. Bluzka jest bardzo zimna więc na zimowe bieganie dla odważnych, ale myślę, że jak tylko będzie dało się biegać w jednej warstwie to będzie super. Wygląda świetnie to szkoda ją chować pod kurtką. Pierwsze wrażenie ogólnie super!

W trakcie pierwszego, 20km biegu praktycznie cały czas starałam się wyczuć jak zachowuje się ta kompresja. I naprawdę ją czuć ponieważ opina w miejscach gdzie powinna. Na początku ciężko było się przyzwyczaić, ale potem było super, dlatego pisałam, że starałam się wyczuć. Byłam zaskoczona jak fajnie wymusza prawidłową postawę w trakcie biegu, jak nie pozwala na garbienie się.  Wierzę, że kompresja działa i pozwala na lepszą regenerację.
Materiał prawidłowo odprowadza wilgoć, jest przyjemny i wygodny.

Minusy, jakie znalazłam to brak odblasków co jest przydatne jak wiemy i fajnie gdyby „coś” pojawiło się takiego. I minus, który jest też niejako plusem - koszulka jest dość obcisła ze względu na działanie kompresji, ale to może zniechęcić kobiety, które są w większym rozmiarze. Sama czekam na wiosnę i test czy wyjdę bez oporów w niej biegać :-)




poniedziałek, 9 lutego 2015

Test kolorowych leginsów

Zmienia się moda w bieganiu. I nie mam na myśli nowych technik czy treningów, ale kolory. Już praktycznie nie widzimy na ulicach czarnych ciuszków a jest coraz bardziej wesoło. Kolorowe kolekcje pojawiają się na naszym rynku więc warto sprawdzić co są warte.
W połowie listopada ruszyłam z testami kolorowych leginsów. Pod uwagę wzięłam 4 modele: 1) Znana marka topowy produkt - tu padło na NIKE - 399 PLN 2) Znana marka tani produkt - Adidas - 199 PLN 3) Polska firma - Nessi - 229 PLN 4) Sieciówka - H&M - 99,90 PLN 
 
W sumie przebiegłam niecałe 600km i pilnowałam, żeby w miarę uczciwie robić podobną ilość treningów czy wybieganych kilometrów. Nie zawsze było to możliwe ze względu na warunki pogodowe, ale nie wyszło najgorzej. Średnio na jedną parę przypadło około 140km.
Postanowiłam dawać punkty od 1-5 żeby łatwiej było mi ocenić. bo wbrew pozorom to nie było łatwe zadanie.Oceniałam wiele czynników w tym:

1) materiał z jakiego są wykonane
2) jakie ogólnie jest wykończenie - jakość szwów, dbałość o wykończenie 
3) czy mają odblaski - gdzie umiejscowione, czy widoczne, ..
4) czy mają kieszonki - jeśli tak to jaka - wewnętrzna, zewnętrzna,dostępność 
5) długość nogawek - czy są w miarę uniwersalne dla wszystkich
6) ogólnie krój - szwy, wygoda noszenia, wysokość pasa
7) jak się zachowują po pierwszym i po kilku praniach
8) jak z odprowadzaniem wilgoci - czy zostają na materiale plany w miejscach strategicznych, czy szybko schnie
9) oddychalność - jak termo; czy to rodzaj "drugiej skóry" czy raczej maski 
10) wiązanie - co trzyma w pasie; czy tylko gumka czy też jest sznurek 

Dodatkowo w trakcie testów przyszła mi jeszcze jedna rzecz do głowy - dopasowanie bo z tym bywało różnie
Jeden minus, który dotyczy wszystkich modeli to brak zamków na dole nogawki. Przydatna rzecz, szczególnie na zawodach, gdy chcesz ściągnąć leginsy przez buty, czy mnie się zdarzało w innych rozpinać w trakcie treningu w celu ochłodzenia. Ale to takie subiektywne, bo nie każdy musi to lubić. 
Najwyżej oceniłam leginsy Nessi a najgorzej H&M. Dlaczego? Zobaczcie sami :)
Na początku, przed pierwszym założeniem i praniem zmierzyłam wszystkie modele, żeby wiedzieć jak zmieniają się (czy w ogóle się zmieniają) pod wpływem biegania i prania. Po dwóch miesiącach użytkowania i kilkukrotnego prania żadne nie zmieniły rozmiarów, ale zarówno H&M ja i adidas straciły swoją elastyczność. Podczas jednego ze startów na 10km, gdy biegłam w adidasach, niestety podciągałam je średnio co 2,5km :) 1. H&M - liczba punktów - 28 cena - 99,90 PLN
materiał: 87% poliester, 13% elastan 
 
Oceniłam je najgorzej bo ciężko znaleźć w nich plusy. Materiał jest ok czy wygoda noszenia, ale te leginsy mają całą gamę minusów. Nie mają żadnych odblasków, materiał jest na tyle cienki, że nie nadają się do biegania w bardzo zimne dni. Do 0 stopni... jeszcze miałam odwagę założyć. Posiadają bardzo małą kieszonkę wewnątrz, do której ledwo wchodzą klucze. Kaska na wodę czy batonika się zmieści :)
To co w nich mi się podoba to materiał - jest bardzo przyjemny i wzór jednak bałam się w nich trochę biegać wieczorem bez odblasków - za ciemne. Materiał jest szybkoschnący to na pewno; nie było problemu żebym miała plamy (chociaż i tak pewnie nie byłoby ich bardzo widać). 
Zauważyłam praktycznie od pierwszego prania że gumka w pasie zaczynała się wyciągać. Teraz, kiedy jest już po testach, chyba wszyję sobie jakiś sznurek do paska coby ich nie zgubić.
Krój ok, ciut za niskie jak dla mnie w stanie i nietrzymająca gumka w pasie powodowały, że bluzki często "wychodziły" mi. Nie spowodowały obtarć.
Nie zachwyciły i nie sięgnęłabym po nie drugi raz.
2. Adidas TIGHT LACES - liczba punktów - 38 cena - 199,00 PLN
   materiał -  93% poliester, 7% elastan; pas - 82% poliester / 18% elastan; ocieplenie (??) 80% poliamid, 20% elastan
Adidas mocno mnie zaskoczył. Fakt, że za tą cenę leginsy takiej marki nie będą mega wypasione, ale zawiodłam się. W pierwszej kolejności zwróciłam uwagę na kolory i wiedziałam, że chcę je mieć ale potem... Brak odblasków i najcieńszy materiał z testowanych leginsów mocno mnie zaskoczył. Naciągając je lekko widać bardzo wyraźnie to co jest pod spodem. Plus taki, że nadają się na zimowe starty ;-) Pod koniec testów, po kilkunastu praniach rozciągnęły się na tyle w pasie, że spadały w trakcie biegania. Jedna mała kieszonka w pasie średniej wielkości. Ciekawe rozwiązanie że w pasie ale poza kluczami czy drobnymi, nic więcej do niej nie wejdzie. 
Leginsy są bardzo dobrze skrojone, wygodne. Tylko to spadanie w trakcie biegu..męczące. Wykończenie w porządku, nie pruły się, nie snuły. 
Podobnie jak w przypadku H&M nie zauważyłam żeby pojawiały się plamy czyli materiał dobrze odprowadzał wilgoć, ale nie czułam się jakoś mega komfortowo.
Odblaski... płacąc prawie 200zł za leginsy to chciałoby się mieć chociaż jeden mały odblask na nogawce... no ale widać nie można mieć wszystkiego.
Ogólnie byłam z nich zadowolona co widać po liczbie treningów, ale głównie biegałam w nich w dzień i zabierałam na zawody.
Z tego co dowiedziałam się od pani w sklepie to wzór na tych leginsach to jest obraz sufitu w głównej siedzibie firmy w Niemczech. Taka ciekawostka. 3. Nike Printed Reflective - liczba punktów - 48 cena - 399 PLN 
    materiał: 80% nylon, 20% elastan, podszewka - 100% poliester
 
Gdy weszłam do sklepu przymierzyć te leginsy to cieszyłam się jak dziecko. Fajny kolor, ciekawe rozwiązanie z odblaskami - jakoś tak wszystko mi grało. Pierwsze przymiarki i ...ehhhh. Rozmiar M za duży, bo się zwijały a w S ledwo weszłam. Ciasne!! Podejrzewam, że to wina materiału z jakiego są zrobione a właściwie odblaski. Jest ich dużo i są sztywne. Z drugiej strony lubiłam w nich biegać właśnie ze względu na ten dodatek, czułam się w nich bezpiecznie podczas wieczornego biegania. Dlatego dostały maksymalną ilość punktów za odblaski.
Bardzo ciepły, przyjemny materiał. Najcieplejsze z testowanych przeze mnie leginsów. krój bardzo dobry, wygodne. Przy pierwszym bieganiu obtarły mnie, ale potem to się więcej nie powtórzyło. Nie umiem znaleźć odpowiedzi dlaczego, jedyne co mi przychodzi do głowy to wilgotność powietrza jaka wtedy była.
Kieszonka spora, z tyłu, zasuwana - dla mnie super; sznurki w pasie, co widać na zdjęciu, dla mnie fajne rozwiązanie. 
Najbardziej negatywnie oceniam zachowanie się leginsów po praniu a właściwie odblasków. Zwyczajnie popękały przy pierwszym użyciu i zdarzało się, że zahaczałam rękawiczką o te pęknięcia.
Oddychalność i wchłanianie wilgoci bardzo dobra. 
Wykończenie leginsów jest najlepsze z tych wszystkich. Idealne szwy, zero wiszących nitek, bardzo dobra jakość ściegu. 
Gdyby nie te popękane odblaski i cena ... no ale :) Miałam zbadać cenę do jakości.
 
 4. Nessi OSLP-04 - liczba punktów - 50
   cena - 229 PLN
   materiał: 86% poliester, 14 % elastan. 
Oceniłam je najwyżej z kilku powodów. Głównie za cenę do jakości. Są w dostępnej cenie a mają praktycznie wszystko. I odblaski i kieszonki i fajny kolor. Ale pokolei.
Odblaski - sprytnie schowane we wzorze (na moim modelu) ale są zarówno na łydce, z tyłu jak i na udzie. 
Ten model leginsów ma pas funkcyjny, w którym znajdują się kieszonki na tyle duże, że spokojnie mieszczą telefon i nie ma problemu, że niewygodnie. Wkładając klucze zastanawiałam się czy nie będę w jakimś stopniu mnie uciskać - nie czuć było ich w ogóle.
Krój super - wygodne, wysoki stan, płaskie szwy. Raz mnie obtarły, ale to pewnie podobnie jak z Nike - tak akurat wyszło, że raz się trafiło. 
Jeżeli chodzi o grubość materiału - akurat; nie za grube, nie za cienkie. Testowałam i na zawodach i na treningach i było ok. Wykończenie bardzo w porządku, ładne szwy, mocne.
Oddychalność i odprowadzanie wilgoci na wysokim poziomie. Materiał super się sprawdził.
Leginsy nie mają żadnego sznurka, ale pas jest na tyle porządny, że ładnie trzyma i mimo kilkukrotnego prania i używania, nie stracił swojej elastyczności. Rozmiar jaki ja posiadam to S/M i chciałabym czasem, żeby lepiej przylegały do ciała. 
Ogólnie dostają ode mnie najwyższą ocenę bo okazuje się, że za lekko ponad 200zł można zrobić dobre leginsy, wszystkomające.

wtorek, 3 lutego 2015

Zamieć 2015 okiem kibica

Do Szczyrku na ultramaraton zwany Zamieć pojechałam na zaproszenie kolegów z zaprzyjaźnionej lubelskiej grupy biegowej Insane Runners . Chłopaki zapisali się jakiś czas temu i ostro ćwiczyli. Moja rola miała być następująca - wsparcie techniczno - motywacyjne i kierowca w drodze powrotnej. Bez wahania się zgodziłam bo już na samym początku wiedziałam, że to będzie fajna przygoda. A w górach nie byłam już kopę lat. Mój jedyny warunek był taki - w piątek przed wyjazdem muszę zrobić swój trening. O niedzieli nawet nie myślałam... Jakoś nie widziałam siebie w pogoni na szczyt. Spakowani, w doborowych nastrojach wyruszyliśmy w piątek, kilka minut po 10 w naszą ponad 400-km trasę. Nocleg załatwił Tomek w schronisku młodzieżowym, 200m od startu. Mieliśmy salę 12 osobową, jak się potem okazało tylko dla siebie. Spałam na piętrowym łóżku i poczułam się jak za czasów koloni. Wtedy pomyślałam - to będzie fajna impreza. Odebraliśmy pakiety startowe w biurze zawodów, które było zlokalizowane w kinie a tam kilka znajomych twarzy - Edyta, Sylwia i moje największe zaskoczenie - Hania! :) Ucieszyłam się, że może uda się jeszcze komuś pokibicować.
W Szczyrku spałam jak małe dziecko. Jak położyłam się spać o 22 to ledwo wstałam o 8. Widać klimat mi służył.
Po śniadaniu wybraliśmy się na odprawę. Jasno i konkretnie organizatorzy opowiadali o trasie, co czeka zawodników, a ja siedziałam i cieszyłam się, że nie muszę wychodzić na szlak. Trochę mnie to przerażało.
Chłopaki ustalili, że pierwszy wyruszy Tomek. Piękne słońce, punkt 12 i 14 km nieznanej trasy przed nim. My na dole czekaliśmy na telefon, że dotarł do schroniska w Skrzycznem gdzie należało odbić chip, i że pora na Pawła do szykowania się na trasę. Gdy Tomek dostarł do strefy zmian, przekazał szybko informacje co się dzieje na na szlaku i zmiennik wyruszył w zapadający zmrok. Ja byłam strasznie ciekawa relacji Tomka jak jest tam w lesie, jak to wygląda i jak się czuje. Wróciliśmy do schroniska a ja chłonęłam informacje. 
Mniej więcej co 2,5h wstawałam, szłam z jednym zawodnikiem na start i by przyprowadzić drugiego.W międzyczasie 
rozmawiałam z innym uczestnikami. Tyle ile było ludzi, tyle różnych opinii i zapragnęłam wyruszyć na trasę, tą, której na początku się bałam. Nie wiedziałam tylko czy po całej nocy takich ciągłych zrywów starczy mi sił by wstać i zmierzyć się z  pętlą.
Przed 7 byliśmy w strefie, Tomek dał znać że jeszcze ok 30min i będzie na dole więc co? może masaż? Punkt był czynny przez całe 24h. Grupka młodych ludzi czekała z uśmiechem na twarzy by pomóc zawodnikom. Tak samo działała "kuchnia". Panie z Koła Gospodyń Wiejskich gotowały przez cały ten czas jedzenie dla uczestników. Był barszcz, bulion, ryż, makaron, ziemniaki, sosy , bagietki na ciepło, kanapki, gorąca czekolada i inne rzeczy, których nie sposób wymienić. Całą noc wszystko było gorące i dostępne dla każdego. Była też wersja wegańska dla chętnych.

Zapytałam organizatorów czy pozwolą mi wejść na trasę i ze strachem w głowie ale z ogromną radością ruszyłam w góry na swoją "Zamieć". Po pierwszym kilometrze skończyło się bieganie a zaczęło wspinanie. I to był chyba ten moment kiedy pożałowałam, że nie wystartowałam w zawodach. Nie wiem jak moja głowa poradziłaby sobie nocą ale te widoki, kiedy wspinasz się 800m w górę, widzisz cudownie zaśnieżone drzewa i góry - chyba nie ma nic piękniejszego. 
Dotarliśmy z Pawłem do schroniska, odbił chip i dostał zielone światło, że może ruszać w dół. Ale najpierw batonik, izotonik, kilka zdjęć i dopiero ruszyliśmy z górki na pazurki. Paweł znał już trasę, w końcu pokonywał ją po raz czwarty, i dawał mi wskazówki gdzie mam uważać, co za chwile będzie. I chyba ostre zbiegi były dla mnie najfajniejsze bo zwyczajnie mogłam jak dzieciak zjechać w dół na tyłku. Stare spodnie, które zabrałam okazały się idealne do zjazdów, bardzo szybkie i ... nie było mi ich żal jakbym dorobiła się dziury. Gdy dotarliśmy na sam dół, tam czekał na nas już przebrany w cywilny strój Tomek z medalem na szyi. Brakło czasu na kolejną pętle..jakieś 30 min.
Ostatecznie zajęli 9 miejsce na 16 drużyn, ale ciężko jest ścigać się z kimś, kto ma górki do biegania na wyciągnięcie ręki.
Zostaliśmy na losowanie i naszym, a właściwie Pawła łupem trafił się gadżet, który ja dostałam. To chyba nagroda za wsparcie :)

Wyniki innych też są imponujące. Hania pętle pokonała 5 razy czyli 70km w 19h bez snu... Sylwia i Edyta zrobiły 4 pętle co daje 56km. Wygląda imponująco prawda? 
Ja jestem z nich mega dumna, że walczyli, że biegali całą noc i za miejsce, które zajęli. 
Dziękuję za przygodę, za to że mogłam wrócić do gór zimą po ..11 latach i za to, że chyba za rok będę chciała sama zmierzyć się z "Zamiecią"...