wtorek, 20 października 2015

Szczęśliwa Kielecka Dyszka po raz drugi

Dwa lata temu się nie udało. Byłam tydzień po maratonie poznańskim. Pamiętam, że było ciepło, sporo piachu na trasie i pierwsza "gleba" na zawodach :-) 6km, piękna wywrotka i straciłam z oczu dziewczynę, z którą chciałam walczyć o podium.
Na IV Kielecką Dychę zapisałam się dawno temu. W piątek prosto z Warszawy pojechałam odebrać pakiet - pamiątkową koszulkę i łakocie. W sobotę cały dzień praktycznie padał deszcz, co zapowiadało kąpiele błotne kolejnego dnia. Na to byłam przygotowana. Tym razem zabrałam lepsze buty, mniej wywrotowe. 
W niedzielę ucieszyłam się bo przestało padać, temperatura była idealna i .. zero wiatru. A wiecie co ten potrafi zrobić w Kielcach ;-) Start zaplanowano na 10:00. Na stadion dotarłam o 9:30 i zaczęłam się rozgrzewać. Spotkałam mnóstwo znajomych, m.in. Pawła poznanego na Chudym Wawrzyńcu (wyprzedził mnie na 5km), chwilę porozmawialiśmy o planach na kolejne starty.