poniedziałek, 26 maja 2014

5tka dla Bartka

Z Drużyną Bartka pierwszy raz spotkałam się jesienią zeszłego roku. Koleżanka z liceum, Magda, napisała do mnie z pytaniem czy nie pobiegłabym w koszulce mocy. Oczywiste było, że tak. O Bartku i jego rodzicach opowiadała mi już wcześniej mama, gdyż pochodzą z moich rodzinnych stron. Swój debiut w Koszulce Mocy miałam podczas Maratonu w Poznaniu.
Tydzień później przyjechałam do Kielc na bieg - Kielecka Dycha, na którym osobiście poznałam Karolinę, Damiana i Bartka. To co mnie wtedy urzekło i trwa do dziś to ich ciepło, uśmiech, serdeczność i to, że nie narzekają na los, że ich syn urodził się bez lewej stopy, a robią wszystko żeby Bartek miał normalne dzieciństwo.  Na palcach jednej ręki można policzyć takich ludzi.

Gdy zobaczyłam informację,  że będzie organizowany bieg charytatywny dla Bartka wiedziałam, że nie może mnie tam zabraknąć. Czekałam kiedy ruszą zapisy bo gdzieś przeczuwałam, że lista startowa szybko się zapełni.
Niedziela przywitała nas cudowną pogodą do biegania - nie za ciepło, lekki wiatr i zero deszczu. A sam bieg to była cudowna impreza,  super zorganizowana pod każdym względem. Każdy mógł coś znaleźć dla siebie.  Mnie urzekł Bieg Skrzatów, czyli bieg na 400m dzieci - to jak dzieciaki  walczyły o każdy metr, jaką radość dawał im start. 

A zobaczyć biegnącego całe okrążenie Bartka z protezą - widok ściskający serce, ale pokazujący, że chcieć to móc.
Głównym sponsorem biegu była firma Nessi, która specjalnie na tą okazję przygotowała unikatowe koszulki, które można było licytować.  Nie wiele brakło, ale niestety nie udało mi się wylicytować.  Będę jeszcze polować bo ma ruszyć lictyacja z pozostałymi koszulkami.
Bieg od samego początku potraktowałam jako formę dobrej zabawy a nie wyścigu.  Całą trasę przebiegłam razem z Wojtkiem z Nessi. Wreszcie mieliśmy okazję porozmawiać na spokojnie,  bo trochę czasu mieliśmy ;-)
Drużyna Bartka rozrasta się i to dobrze. Koszulki Mocy to chyba najbardziej rozpoznawalne koszulki  podczas biegów i o to chodzi.  Wzajemnie się pozdrawiamy. Nie ma chyba drugiej takiej drużyny, która startuje nie tylko w Polsce ale i na świecie, czerpie radość nie tylko z biegania ale również z bycia ze sobą, jest serdeczna i ciągle się rozrasta a wszystko to dla jednego małego Bąbla :)
Polecam Wam serdecznie blog Damiana www.naszmaraton.pl/, bo ma fantastyczne pióro i strasznie przyjemnie się go czyta. A gdyby ktoś z Wam miał ochotę wesprzeć tych cudownych ludzi i ich syna, Bartka,  nie wahajcie się - info tutaj Tak skromnych, cudownych i mega ciepłych ludzi chyba w życiu nie spotkałam.  Dla mnie to wyróżnienie moc być w tej Drużynie. 

Paweł -  dziękuję, za przemiłe przywitanie. Nie ma jak w domu! :)



 

czwartek, 22 maja 2014

Shock Absorber i ja


To, że kobiety powinny dbać o piersi wiemy nie od dziś, ale spora grupa dziewczyn zapomina o tym jeśli mówimy o sporcie. Nie zdają sobie sprawy z tego jaki wysiłek, niezależnie od dyscypliny, wykonuje wspomniana część ciała. Wielokrotnie widziałam podczas biegania "skaczące" piersi. A tak być nie powinno. Informacja jaką udało mi się znaleźć :" w trakcie godzinnego biegu Twoje piersi pokonują  średnio drogę około 430 m, a duże, nawet do 1,5 km." - dla mnie jest szokująca. 

Brytyjska marka Shock Absorber, która działa na rynku od 1995 rokustała się pierwowzorem i sztandarem wsparcia kobiet podczas ćwiczeń. Firma opracowała system oparty na ruchu odwróconej ósemki, gdyż taki ruch biust wykonuje podczas biegu i takowy zastosowała w biustonoszu   5044 ULTIMATE RUN BRA, który mam zaszczyt testować :) 

Skąd pomysł na firmę? Chciałam sama przekonać się jak to jest z faktycznie z produktami Shock'a, przetestować, nauczyć się i by móc dzielić się wiedzą z innymi kobietami - pomóc sobie oraz innym :) 

Swój model do testów odbierałam w Boutique Bielizny. Świetna obsługa i te bezy w kształcie piersi! :) Ale do brzegu. Właścicielka pomogła mi dobrać odpowiedni rozmiar i już w sklepie wiedziałam, że to jest to! Fantastyczny krój, swoboda ruchów i czułam, że mój biust jest na swoim miejscu. 

Shock został poddany dwóm testom - przy długim wybieganiu jakie miało miejsce w Krakowie podczas maratonu i podczas treningu szybkościowego. Komfort jest niesamowity! Nie ma, że biust skacze, przemieszcza się - jest idealnie! Wiem, że to dobra inwestycja.

A co do samego biustonosza? Jest wykonany z ponad 50 elementów, wszystkie szwy są tak ukryte aby nie przeszkadzać podczas biegu i nie powodować obtarć (sprawdzone!), nie ma fiszbin, posiada podwójne zapięcie dzięki czemu jest pewność, że nie rozepnie nam się podczas biegu, dość głęboko wykrojony pod pachami no i rzecz, która mnie się podoba widząc pogodę za oknem  - posiada odblaski, więc bez problemu można traktować go jak top i biegać przy upalnej pogodzie w samym :) 
Szybko schnie co na pewno jest też sporą zaletą a gumka w obwodzie jest niezniszczalna jak zapewnia producent :) 
Rozmiarówka jest przebogata: Dostępne rozmiary: 60-80A, 65-85B-G.

Cieszę się, że firma Shock Absorber wspiera mnie w projekcie Pora na Majora. Wierzę, że to będzie owocna współpraca :) 

Co jakiś czas firma prowadzi spotkania z paniami w sklepie biegowym, gdzie można przyjść, zobaczyć, posłuchać, przymierzyć. Wybierzcie się bo warto!

A z nowości jakie lada dzień pojawią się na rynku od firmy - stanik z czujnikiem tętna ;) stay tuned! :)  




poniedziałek, 5 maja 2014

recenzja książki bo kiedyś musi być ten pierwszy raz...

Jakiś czas temu dostałam do recenzji książkę "Bieganie jest proste" Krzysztofa Mizera. Ucieszyłam się, bo słyszałam o tej  pozycji i czekałam na jej premierę. Nigdy też wcześniej nie miałam okazji recenzować książki więc od razu zabrałam się do roboty. 
Po pierwsze to książka jest porządnie wydana - twarda okładka, dobrej jakości papier i ... i to chyba tyle plusów. Wiem, że książki nie ocenia się po okładce ale po spisie treści to już chyba można prawda? 

Dr Krzysztof Mizera to fizjolog sportowy oraz doradca żywieniowy a dla mnie to bardzo interesująca "mieszanka". Szkoda, że to nie przekłada się na książkę. Po spisie treści już wiedziałam, że to pozycja dla początkujących biegaczy albo tych, którzy dopiero zamierzają zacząć biegać. Ale pomyślałam, że może i ja się czegoś dowiem, może coś mi umknęło? Jest dużo informacji, istotnych jak na początek, ale podanych w tak nieprzyjazny sposób.. Jak na dziewczynę po  politechnice ja rozumiem jasny i mocno techniczny język, ale nie tak wyobrażałam sobie książkę, która miała uczyć podstaw.  Niby wszystko jest jak trzeba tylko jakoś przyjemności z czytania nie miałam... Książka nie jest gruba,  liczy 120 stron a jej przeczytanie zajęło mi jakieś trzy dni, bo w środku autor zamieścił masę niepotrzebnych zdjęć... Są plany treningowe - może ktoś na to zerknie i wykorzysta. A! Było jeszcze coś  dla mnie ciekaweg - żywienie i menu. To na pewno na plus. Z ciekawości poprzeglądałam i interesujące posiłki znalazłam. 

Nie potrafię znaleźć plusów. Nie wiem co autor chciał osiągnąć, ale mnie ta książka nie przekonała zupełnie. Naprawdę chciałam znaleźć coś co by mnie porwało, ale niestety nie w tej książce. Chwilami miałam wrażenie, że dr Krzysztof chciał, ale może za bardzo. Widać, że wiedzę i doświadczenie posiada, z tym, że to jest czasem za mało do napisania dobrej książki.