środa, 26 listopada 2014

co 3 pary to nie jedna czyli leginsy adidasa po testach

Trzecią parą leginsów, którą testowałam były adidas power laces. 
To były te legnisy, których testów byłam ciekawa od samego początku. Cena rozsądna, kolor fajny a materiał miły w dotyku. Zdecydowałam się zabrać je na start w Drugiej Dyszce do maratonu i zobaczyć jak się sprawdzą przy dużych prędkościach.

Pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę to materiał. Bardzo miły w dotyku i świetnie układający się na ciele. Swobodne zakładanie i wygodne - tak samo było czuć w trakcie rozgrzewki i biegu. Minusem sporym jest natomiast grubość materiału. Niestety są cienkie i jeśli naciągnie się je to prześwitują. 
Brakowało mi większej kieszonki z tyłu. Ma jedną małą nie tyle wewnętrzną co zrobioną w pasku - jest podwójny więc miejsca w sam raz. Klucze nie przeszkadzały ani nie obciążały leginsów.
Niestety ten model nie posiada odblasków a jednak na jesienno - zimowe wieczory to jednak potrzebna rzecz.

Leginsy te nie mają żadnych sznurków czy ściągacza w pasku. Jest on natomiast szeroki, podwójny więc wygodny i pewnie trzymający się ciała.

Bardzo wygodne, materiał świetnie oddycha, no i zero plam na materiale po wysiłku. 


Oceniam je sporo wyżej niż model H&M, ale cena też jest dwukrotnie wyższa w stosunku do tamtego modelu - 199PLN.

Pasta z ciecierzycy z suszonymi pomidorami

To jedna z najszybszych past jaką robiłam i nie wiem czy nie najlepsza :)  jej przygotowanie zajmuje jakieś 5-7 minut w wersji ekspresowej a smak.... dla mnie wyborny :)
 
Przepis tutaj

 

poniedziałek, 24 listopada 2014

na drugą nóżkę czyli test leginsów z H&M

Drugie leginsy testowałam na prośbę Beaty z runaddict. Padło na H&M. Sama byłam ich ciekawa jak się sprawdzą. I tak jak przypuszczałam - nie za specjalnie. Nie wiem czy zacząć od plusów czy minusów ale tych drugich jest znacznie więcej.

Trzeba przyznać że są zrobione z bardzo przyjemnego w dotyku materiału co sprawia, że chce się w nich biegać, ale materiał jest cienki i przy kilku stopniach mrozu czy w deszczu na bank będzie zimno. 
Nie mają odblasków a kieszonka jest mikroskopijna na klucze. Nic więcej się tam nie zmieści a gdy włożyłam klucze, niestety miałam wrażenie że zaraz mi te leginsy spadną z tyłeczka :) Nie mają żadnego sznurka czy gumki w pasie, która cokolwiek lepiej by trzymała. 
 Za to po pierwszym praniu zachowują się idealnie i nie powyciągały się, nie zmechaciły ani nie zdeformowały w żaden inny sposób.  

Ciężko napisać coś więcej po pierwszym bieganiu, ale będę bacznie je obserwować.

Zobaczymy jak sobie będą dawać radę w kolejnych podejściach, ale póki co w rywalizacji Nike - H&M jest 1:0


Cena - 99,90 PLN

fotki ze strony sklepu

Czarny Koń w Lublinie

Nie wiem dokładnie czyi to był pomysł, ale wiem, kto mnie namówił. Miałam być Czarnym Koniem kolegów z Insane Runners na Drugiej Dyszce do Maratonu Lubelskiego. Tomasz wszystko skrupulatnie policzył i ustalił z moim Zającem Pawłem, na jaki czas mam biec. Na początku podeszłam do tego z uśmiechem, ale widziałam, że Oni nie żartują. Najpierw zabrali dzień wcześniej na przebieżkę po Pętli Śmierci w Starym Gaju (3,2km leśnych dróżek z kilkoma podbiegami) a potem kazali odpoczywać przed startem. No i najważniejsze - oddaje zegarek. Przekonałam się już raz, że faktycznie to na mnie działa. Nie myślę wtedy o dystansie, o tempie tylko o tym, jak się czuję. 
Start był o 11 więc sporo czasu, żeby się wyspać i dotrzeć na nowootwarty stadion Arena w Lublinie. Chłopaki spotkali mnóstwo znajomych i wszystkim mówili, że ja przyjechałam z Warszawy "łamać" godzinę. Po rozgrzewce poszliśmy na start. Paweł, który miał pilnować mi zegarka :) , Michał, jego brat i ja, Czarny Koń. Plan był taki - mam się słuchać Pawła, nie gadać i dobiec. Ponieważ do klasyfikacji liczył się czas brutto a ja miałam stanąć na pudle, ruszyliśmy do pierwszych linii.

Pogoda była idealna, lekko chłodno, zero wiatru i sucho. Po 1,5 km złapała mnie, nie wiedzieć czemu, kolka, ale nic nie chciałam mówić bo będzie, że baba marudzi. Chwile biegła ze mną, ale jakoś pozbyłam się jej i mogłam ruszyć dalej. Ponoć w Lublinie ciężko o trasę bez podbiegów. Ten pierwszy, między 2 a 3 km dał mi ostro w kość. Miałam wrażenie, że nigdy się nie skończy... To jak warszawska Agrykola tyle, że dłuższa... Potem chwila odpoczynku i jeszcze raz. Gdy byliśmy na 5km, chłopaki stwierdzili, że już teraz z górki więc wygoniłam Michała. Widać było, że chłopak ma siły i niepotrzebnie zwalnia z nami. Szybko przekonałam się jak fajny był start bez kontroli zegarka. Gdy umknęło mi oznaczenie 6km, strasznie miłym uczuciem było zobaczyć chorągiewkę na 7km... od razu się uśmiechnęłam. Wiedziałam tylko jedno - nie dam rady mocniej pocisnąć ostatniego kilometra. Byłam w błędzie, bo Paweł lekko podkręcił tempo, tak, że ja tego nie odczułam i ostatecznie udało się wbiec na płytę stadionu, gdzie była meta, z pięknym finiszem. Chyba skrzydeł dodał mi też zegar jak zobaczyłam, że jest szansa na życiówkę. I była. Poprawiona o 1 sekundę :)
Co sprawiło, że chcę przyjechać na kolejną dyszkę do Lublina? Przede wszystkim atmosfera i super organizacja. Okazuje się, że można zrobić bieg za 30PLN wpisowego, bez kolejnej koszulki, ale za to z pięknym medalem, smacznym jedzeniem (3 rodzaje makaronów do wyboru), napojami i jabłkami. Chcieć to móc. Nawet stoiska do masażu były!

Ostatecznie zajęłam 12 miejsce w OPEN i 6 w kategorii wiekowej więc wyjechałam bez pucharu, ale kto wie jak będzie następnym razem :) Czarny Koń powróci.

Dziękuję kolegom z Insane Runners za namówienie mnie na start, za kibicowanie na trasie i za ciepłe przyjęcie.W styczniu widzimy się na kolejnej , Trzeciej Dyszce do Maratonu, nocnej ;) 


 

wtorek, 18 listopada 2014

pierwsze koty za płoty czyli pierwsze wrażenia z bieganie w NIKE

Od razu mówię, że to nie koniec. Nie, że raz pobiegane i już oceniam. Są rzeczy, które jesteśmy w stanie ocenić przy pierwszym wyjściu na trasę a inne... no trzeba poczekać, sprawdzić. 

Dlaczego NIKE? Tak naprawdę nie miało znaczenia, które pójdą pierwsze. W sobotę wieczorem zwyczajnie spakowałam plecak a te.. były na wierzchu.

Pierwsze na co zwróciłam uwagę już w sklepie to kolor i te odblaski... fajnie wkomponowane. Mnie osobiście się spodobały a jeszcze jak zobaczyłam jak one świecą - myślę sobie - już je lubię. Niestety z zakładaniem było gorzej. Są sztywne i mnie ciężko było je założyć i nie dlatego, że wzięłam rozmiar S (M strasznie się marszczył). Chyba właśnie przez te odblaski tak są sztywne. Ale gdy już je założyłam to są bardzo przyjemne w noszeniu, materiał bardzo miły. I ... znów się będę czepiać.. Tuż nad kolanem są szwy.. nie mam pojęcia po co i pan w sklepie też nie umiał mi powiedzieć. Niby to nie przeszkadza, ale w czasie biegu jednak są wyczuwalne.
Spora kieszeń z tyłu, zasuwana na zamek, pasek na gumce + sznurki gdyby komuś były potrzebne  - to na pewno plusy.

Kolor jak dla mnie fajny, kobiecy i widoczny i co najważniejsze - nie farbuje w czasie prania.

I najlepsze na koniec. Pisałam we wstępnym poście na Facebooku, że będę zwracać uwagę na wygodę u obtarcia. 25 km i niestety, ale mnie obtarły... Nie pamiętam, na którym dokładnie podbiegu - gdzieś mniej więcej między 12km a 14 km. No nic - sprawdzimy jeszcze raz na innym wybieganiu.

Ogólnie pierwsze wrażenie pozytywne. Fajny, porządny materiał, dobrze oddycha, nie miałam plam od potu. Minusy to na pewno zakładanie (zobaczymy czy po praniu tez tak będzie) i niestety obtarcia. 

Już nie mogę się doczekać kiedy wybiegnę w nich wieczorem i zobaczę jak sprawdzają się odblaski. Testujemy dalej :) 

Cena - 399 PLN







środa, 12 listopada 2014

Pęczak z warzywami

Zgodnie z obietnicą podrzucam przepis :) Do dowolnej modyfikacji i do znalezienia zawsze w zakładce "od kuchni" :)

Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Ostrzegam - porcja jak dla wojska :) 

Pęczak z warzywami