poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Pudło na treningu

Półmaraton Powiatu Warszawskiego Zachodniego chodził mi po głowie od dwóch lat kiedy to znajomi opowiadali o nim. Rok temu z racji kontuzji nie mogłam wystartować, ale w tym roku zapisałam się dużo wcześniej z myślą, że jakoś trenera przekonam do startu. Udało się, ale miałam pobiec treningowo, nie na życiówkę. W niedzielę o 8 rano zabrałam JoAsię i ruszyłyśmy na Zachód. Po drodze jak to baby - plotki, śmiechy i zero stresu no bo czym - to ma być dobra zabawa i trening. Na miejscu spotkałyśmy mnóstwo znajomych - Michała,  Karinę, Chirsa,  Marcina  czy Pawła. Szybko i sprawnie odebrałam pakiet, sprawdziłam rozmiar koszulki i poszliśmy się przebrać. Michał rzucił do mnie: "Nie zostawiaj kluczyków w samochodzie. Możesz je zatrzasnąć. Lepiej połóż na dachu". Nauczona życiem, bo przecież mój kochany Tata wywiózł dwie słuchawki od telefonu na dachu samochodu i nigdy do nas nie wróciły, stwierdziłam, że spoko, panuję nad sytuacją. Gdy już byłam gotowa do rozgrzewki poprosiłam Asię o zdjęcie - niech będzie i ... zamknęłam drzwi. W międzyczasie alarm się uzbroił, a mój cały dobytek został w środku. Komentarze? "Dobrze, że zdążyłaś się przebrać bo jakbyś pobiegła? " Pierwsza myśl to dzwonię do Taty - on zawsze znajdzie rozwiązanie, ale próbowałam też coś na własną rękę z pomocą znajomych i organizatorów. Jedno było pewne. O 10:00 jest start i na tym muszę się skupić. Na tyle, na ile starczyło mi czasu rozgrzałam się, zaliczyłam WC i z uśmiechem stanęłam na linii startu. Pierwsze 10km miałam biec w tempie 5:15-5:20 - tak sobie założyłam, a kolejne 11km wg treningu miało być po 4:30. 


Od początku była ze mną moja głowa i mój problem z uwięzionymi kluczykami. Biegłam wydawało mi się powoli, wsłuchując się w swój organizm. Trasa była świetnie oznaczona, zgodnie z moim zegarkiem co 1km. Jak dla mnie idealna pod życiówkę - płaska. Na 7km dogoniła mnie Iwona, chwilę porozmawiałyśmy, ale wiedziałam, że chce walczyć o swój wynik i nie chciałam męczyć jej rozmową. Do 9km biegłam sobie spokojnie, jak się okazało tempem 4:50-5:00 i dobrze się czułam. Stwierdziłam, że skoro jest dobrze to może ruszę tuż za punktem nawadniania (9,4km) zaraz po tym jak zjem żel. Od tego momentu zaczęłam biec po 4:30. Raz szybciej, raz wolniej bo wiał mocno wiatr mimo iż organizatorzy obiecywali wiatr w plecy ;-) Na 16km wzięłam power bombę, żeby sprawdzić przy okazji jak działa odstawienie kawy na tydzień, a potem taka mieszanka. Do końca trasy wyprzedził mnie tylko jeden mężczyzna, a inni dopingowali, komentowali. Nie powiem - miłe uczucie. W większości przypadków w trakcie biegu szukam kobiet przed sobą i staram się je powoli doganiać i wyprzedzać. Tak też było i teraz. To pomaga mi na głowę jeśli mam kryzys. Traktuję jak dodatkową motywację. 500 metrów przed metą stała JoAsia mocno kibicując. Jak zawsze powoduje uśmiech na mojej twarzy i daje power. Zebrałam jeszcze siły na mocny finish i ostatecznie zajęłam 115 miejsce w Open i 9 wśród kobiet. Tuż za metą dostałam piękny medal, butelkę wody i miłą wiadomość - okazało się, że jestem 3 w kategorii K30! Ależ się ucieszyłam. Na mecie jak zawsze jest czas na rozmowy, wymianę opinii o trasie, organizacji i samym biegu. Tutaj zdania mieliśmy podzielone. Część się męczyła przez pogodę a część dobrze bawiła na trasie. Po dekoracji wsiedliśmy w autobus podstawiony przez organizatorów, który zawiózł nas na start. Z nami jechała ekipa ENTRE.PL Team i wiadomo było, że będzie wesoło.
Brawa należą się organizatorom za świetną imprezę, bardzo dobrze zorganizowaną, z kurtynami wodnymi na trasie, z jedzeniem i piciem. Na moje oko mogłoby być przy takiej pogodzie chociaż jeszcze ze dwa punkty, ale nie czepiam się :-) Będę ponownie za rok - wiem już to na pewno.
To był bardzo udany trening :-)





Ostatecznie dzięki trzeźwości umysłu mojego Taty i jego Przyjaciołom obyło się bez bicia szyby, a zapasowy pilot trafił w moje ręce 5 min po tym jak dotarłam autobusem na start. Panie Tomku - dziękuję ogromnie za pomoc! Nie wierzę w przypadki ale wierzę w Opatrzność.

I jeszcze jedna uwaga. Nie zajadajcie się suszonymi śliwkami dzień przed startem. Nic to nie pomaga :-) 





2 komentarze:

  1. Świetny wpis. Gratuluję wyniku. Cieszę się, że sytuacja z kluczykami zakończyła się dobrze. Powodzenia w przyszłym roku. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń