Maraton w Chicago
nie do końca był moim wyborem. Bardzo chciałam pobiec w Nowym Jorku,
ale nie miałam szczęścia w losowaniu. Dwa tygodnie po mocnym Berlinie?
Start na pewno będzie dla zabawy, zwiedzania i obserwowania a nie dla czasu.
Jedyny warunek jaki sobie postawiłam to pobiec poniżej 4h. Reszta to już zależy
od formy, pogody. W marcu okazało się że szczęście w losowaniu miał mój
bardzo dobry kumpel i ten przez którego cała historia z Majorsami się zaczęła, Mario, więc zapowiadała się świetna zabawa.
Zarezerwowałam hotel i zaczęliśmy planować zwiedzanie USA. Mariusz nigdy
wcześniej nie był w Stanach, więc miałam robić za przewodnika. Kupiliśmy
bilety i zostało czekać na wylot. Po drodze szybki maraton w Berlinie i byliśmy
gotowi na urlop i kolejne biegowe wyzwanie.
Wylecieliśmy z Londynu we wtorek rano i już w południe byliśmy w Los Angeles. Szybka wizyta u mojej przyjaciółki Gosi, wspólny obiad i ruszyliśmy na Las Vegas. Myślałam, że po kilkugodzinnym locie, 5h jazdy samochodem, padniemy. Niestety to miasto nie pozwoli od razu zasnąć. Wyszliśmy na zwiedzanie Las Vegas i o 2:00 w nocy byliśmy z powrotem w hotelu. Niestety ja się męczyłam, nie mogłam zasnąć wiec po 5:00 wyszłam pochodzi po zasypiającym mieście. Wróciłam o 7:00 ...zdrzemnęłam się chwilę i po śniadaniu ruszyliśmy na naszą wycieczkę. Grand Canyon, Bryce, Zion, Death Valley.
Wylecieliśmy z Londynu we wtorek rano i już w południe byliśmy w Los Angeles. Szybka wizyta u mojej przyjaciółki Gosi, wspólny obiad i ruszyliśmy na Las Vegas. Myślałam, że po kilkugodzinnym locie, 5h jazdy samochodem, padniemy. Niestety to miasto nie pozwoli od razu zasnąć. Wyszliśmy na zwiedzanie Las Vegas i o 2:00 w nocy byliśmy z powrotem w hotelu. Niestety ja się męczyłam, nie mogłam zasnąć wiec po 5:00 wyszłam pochodzi po zasypiającym mieście. Wróciłam o 7:00 ...zdrzemnęłam się chwilę i po śniadaniu ruszyliśmy na naszą wycieczkę. Grand Canyon, Bryce, Zion, Death Valley.
3 dni, 1400 mill, ponad 2300km. Widzieliśmy
sporo a ja chyba najbardziej milo wspominam bieg w Death Valley, w ramach
treningu przed maratonem oczywiście :-) Byłam tam 3 raz ale poraz pierwszy,
kiedy udało mi się tyle nabiegać. Może dlatego że byliśmy wyjątkowo wcześnie i temperatura była
znośna? O 10 rano mieliśmy 37 stopni :-) Kilka osób widząc nas w strojach sportowych
było zdziwionych, że będziemy biec. Pytali, rozmawiali, byli bardzo mili.
Jak to Amerykanie - zawsze otwarci. To był nasz ostatni punkt wycieczki i
w piątek wieczorem wylecieliśmy do Chicago.
Z lotniska zadzwoniłam do hotelu po transport i okazało się, że nie ma mojej rezerwacji... Było dobrze po północy, szukanie hotelu nie miało najmniejszego sensu bo przecież maraton miał być za dwa dni a znalezienie wolnego miejsca graniczyło z cudem. Kobieta z recepcji wysłała po nas kierowcę (Polaka, który nawet słowem się do nas nie odezwał), na którego czekaliśmy ponad 1h. Na nasze szczęście ktoś nie dojechał na czas do hotelu i dostaliśmy pokój. W trakcie rozmowy wyszło, że anulując jedną rezerwację (dla koleżanki), hotel anulował wszystkie moje rezerwacje. Skończyło się dla nas szczęśliwie i o 3:00 mogliśmy położyć się spać.
Z lotniska zadzwoniłam do hotelu po transport i okazało się, że nie ma mojej rezerwacji... Było dobrze po północy, szukanie hotelu nie miało najmniejszego sensu bo przecież maraton miał być za dwa dni a znalezienie wolnego miejsca graniczyło z cudem. Kobieta z recepcji wysłała po nas kierowcę (Polaka, który nawet słowem się do nas nie odezwał), na którego czekaliśmy ponad 1h. Na nasze szczęście ktoś nie dojechał na czas do hotelu i dostaliśmy pokój. W trakcie rozmowy wyszło, że anulując jedną rezerwację (dla koleżanki), hotel anulował wszystkie moje rezerwacje. Skończyło się dla nas szczęśliwie i o 3:00 mogliśmy położyć się spać.
Rano przyleciała Justyna, moja bardzo dobra koleżanka, z którą
poznałam się w liceum i nie widziałyśmy się z 15lat. Justyna przyznała się że
zaczęła biegać patrząc na to co ja wyrabiam i strasznie to jest miłe dla
mnie. Kiedyś biegała profesjonalnie, a wyniki jakie ma po kilku miesiącach
biegania mówią same za siebie. Jest bardzo dobra :-) Myślę, że pobyt w
Chicago zakiełkował w niej myśl o maratonie.
Expo
Bałam się co będzie z moim pakietem, bo nie dostałam maila z możliwością
wydruku dokumentów do odbioru. Jeszcze z Polski dzwoniłam, ale pani
zapewniła, że to nie problem. I faktycznie. Expo idealnie
przygotowane. Wszystko dobrze oznaczone, zero kolejek. Zaskoczona byłam
chyba najbardziej tym, że było osobne stanowisko do wymiany koszulek. Założyłam,
że w Ameryce wszystko jest duże i jednak przesadziłam z rozmiarem S. Panie z
uśmiechem wymieniały koszulki, bez najmniejszego problemu. Samo Expo małe
porównując z Tokio czy z Berlinem, kilku firm w ogóle nie widziałam. Liczyłam
też, że kupię moje ukochane Kinvary od Saucony w wersji specjalnej na
Chicago, ale nie było. Ogólnie Expo dla mnie super zorganizowane. Zostało ładowanie węgli i
wystartować.
Maraton
Start maratonu był wyjątkowo wcześnie. Nie spotkałam się do tej pory,
żeby ruszać na trasę o 7:30. Pobudka więc była o 4:45, udało się załatwić
śniadanie na 5:10 i na 5:30 mieliśmy umówioną taksówkę. Gdy dojechaliśmy
na start było jeszcze ciemno, ale czuć już było fajną atmosferę.
Mnóstwo biegaczy, część jeszcze widać spała, część sie rozgrzewała a
Justyna robiła za naszego osobistego fotografa :-). Umówiliśmy się z nią na
trasie, gdzie spróbujemy się złapać i poszliśmy do depozytów. Po drodze
kibelki i zero kolejek. Widać, że organizator zadbał o odpowiednią
ilość. Depozyty - bez kolejki. Podzielone były numerami co tysiąc a w
każdym boksie było 20 pudełek po 50 numerów dzięki czemu wydawanie było
mega sprawnie.

Rano temperatura była ok.8 stopni, zero deszczu. Wiadomo było, że każdy będzie miał jakieś ubranie, które wyrzuci na starcie więc organizatorzy zapewnili kontenery przy wejściach do stref czasowych gdzie można było je wrzucić a oni przekazywali to na akcje charytatywne. Kolejny plus dla organizatorów. Razem z Mario ruszyliśmy ze strefy B a było ich do J. Ruszyliśmy dość szybko bo mniej więcej po 3 minutach byliśmy na trasie i o dziwo od samego początku był luz, czym byliśmy zaskoczeni. Potem w kilku miejscach robiło się ciasno, ale to ze względu na wąskie ulice jakimi biegliśmy. Kibice byli cudowni. Od samego rana byli z nami na trasie. Cześć widać jeszcze zaspana, w kapciach i z kubkiem kawy w


Rano temperatura była ok.8 stopni, zero deszczu. Wiadomo było, że każdy będzie miał jakieś ubranie, które wyrzuci na starcie więc organizatorzy zapewnili kontenery przy wejściach do stref czasowych gdzie można było je wrzucić a oni przekazywali to na akcje charytatywne. Kolejny plus dla organizatorów. Razem z Mario ruszyliśmy ze strefy B a było ich do J. Ruszyliśmy dość szybko bo mniej więcej po 3 minutach byliśmy na trasie i o dziwo od samego początku był luz, czym byliśmy zaskoczeni. Potem w kilku miejscach robiło się ciasno, ale to ze względu na wąskie ulice jakimi biegliśmy. Kibice byli cudowni. Od samego rana byli z nami na trasie. Cześć widać jeszcze zaspana, w kapciach i z kubkiem kawy w

Po wyjściu z miasteczka zobaczyłam masę kibiców, idąc ulicą czy jadąc
metrem ludzie zaczepiali, pytali jak poszło i gratulowali. Nawet teraz w
samolocie kiedy to piszę obsługa wypytywała nas o wrażenia i nawet poza ekstra
kawą dostaliśmy jakieś snaki :-) koszulka z logo maratonu robi wrażenie.
To był mój 8 maraton i bez wątpienia najlepszy jaki ukończyłam. Wszystko
było dopracowane, trasa super. Z podbiegów jakie odczułam to były na: 3,19 i 33km. Reszta płaska i szeroko.
Jak powiedział mi Mario kilka dni wcześniej "nie śpieszysz się, to
widzisz więcej" i tak było w przypadku tego maratonu. Więcej
szczegółów przykuło moją uwagę jak oznaczenia trasy, toalet i co pierwszy raz
widziałam - tak gdzie był punkt medyczny zawsze stal ktoś z deską, na
której była wazelina i plastry opatrunkowe. Nie widziałam tego wcześniej.
Jeśli będziecie mieć kiedyś okazję pobiec w Chicago to w 100% polecam. Poza hotelem. :-)
Jeśli będziecie mieć kiedyś okazję pobiec w Chicago to w 100% polecam. Poza hotelem. :-)
Dziękuję ogromnie za wsparcie firmom:
To fantastyczne uczucie, że jesteście ze mną i że mi ufacie.
Gratulacje z pokonania kolejnego majorsa! :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze się czytało. Mam nadzieję, że mnie również uda się tam kiedyś pobiec.
polecam w 100%!
Usuńprzez przypadek znalazlem ta relacje i ciesze sie ze fajnie opisalas moje miasto i bieg w ktorym mialem debiut. ps to ja pisalem ci o mozliwosci wymiany koszulek ;)
OdpowiedzUsuńHej Piotr! Dziękuję, że zajrzałeś na mój blog. Dla mnie na razie no 1 :) może kiedyś jeszcze tam pobiegnę :)
OdpowiedzUsuńzaapraszam daj znac to pomoge w logistyce zeby nie bylo problemu z hotelem
OdpowiedzUsuńP
trochę kiepsko wybrałam w tym roku więc pewnie skorzystam :) dzięki!
Usuń