niedziela, 1 grudnia 2013

Żoliborski Bieg Mikołajkowy



    Co za dzień! Co za bieg! W doborowym, babskim towarzystwie JoAsi i Marty dotarłyśmy na bieg przed czasem.  Miałam być wcześniej bo testowałam słuchawki a sponsor chciał zrobić zdjęcie ze wszystkim „ekspertami”.  Szybka fotka, wymiana zdań, przebieranie i rozgrzewka. Dziś robiłam najmocniejszy ze wszystkich treningów w tym tygodniu czyli szybkie 10 km, ale nie na życiówkę. Ciężko jest biec wolno kiedy adrenalina buzuje w żyłach a atmosfera biegu udziela się wszystkim. Przed startem umówiłam się z dwoma kolegami, Hubertem i Mikołajem, że biegniemy w granicy 45 min. Huberta jak zawsze poniosło ale razem z Mikołajem trzymaliśmy się planu. Z racji posiadanych słuchawek na uszach komunikowaliśmy się migowo a czasem zdejmowaliśmy je na chwilę, żeby ustalić taktykę ;-) W pewnym momencie usłyszałam: „A może tak 44?” No to spróbujmy. Wtedy nie wiedziałam, że życiówka Mikołaja jest powyżej 45min. O tym powiedział mi na mecie, na którą wbiegł sprintem zostawiając mnie w tyle. Ale rozumiem Jego zachowanie doskonale – w końcu to zawody a On walczył o wynik. Czas 44:06 jest bardzo dobry jak na kogoś, kto biega pół roku ale pewnie jak większość  z Was przeszkadzałoby te 6sekund. No dobra – 7.  
Potem jeszcze mały wywiad o słuchawkach – mnie się udało nic nie mówić – jakoś nie lubię przemawiać do tłumu :-) Ubraliśmy się w coś ciepłego i poszliśmy na żurek. Było zimno, wietrznie więc ciepła zupa to jest to.

W domu obowiązkowo gorący prysznic i pora uzupełnić węglowodany. Kocham makaron ale sosy wolę robić sama. Wtedy wiem co jem i wiem, że to jest zdrowe. Dziś zrobiłam z zielonym pesto ale nie z orzeszkami pinii a słonecznikiem. Kto ma ochotę eksperymentować to klika w link poniżej ;-) Smacznego!
 







A ja teraz wybieram się na zasłużony relaks czyli koncert :-) 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz