czwartek, 14 maja 2015

I Półmaraton Kielecki

W minioną niedzielę dzięki sieBEIGA zrealizowałam swoje marzenie. Podwójnie. Od zawsze marzyłam o dużej imprezie w rodzinnym mieście i żeby stanąć na podium.Na "swojej ziemi". Mimo, że w zgłoszeniu wpisałam adres Warszawa to całe życie będę czuła się Kielczanką. 
W sobotę podczas spaceru z moim przyjacielem Maćkiem, podzieliłam się taką myślą, że niby robię życiówki, niby mam dobre czasy, ale fajnie byłoby mieć coś namacalnego.. coś co da mi poczuć, że faktycznie jest dobrze. I tak dzień później zrealizowałam i to marzenie.

Kiedy dowiedziałam się, że w Kielcach będzie półmaraton wiedziałam, że nie może mnie na nim zabraknąć, że muszę pilnować daty, kiedy ruszą zapisy i nie przegapić. Dwa tygodnie po Londynie a trzy po Bostonie to ścigania nie będzie.
 

Pakiety można było odbierać od piątku, ale nie udało mi się dotrzeć na czas. Pojechałam więc w niedzielę z samego rana do biura zawodów, ale to jak zostałam przywitana trochę mnie onieśmieliło. Damian żartował, że pewnie w zgłoszeniu  mam wpisane imię: Pora a nazwisko: na Majora ;-)

Na start przyjechałam samochodem i zaparkowałam w takiej odległości, żeby jeszcze troszkę potruchtać przed biegiem. Wyjeżdżając z domu plan na półmaraton był 1:45 min. Jestem w trakcie roztrenowania, nie trenowałam w ogóle pod ten bieg więc pomyślałam, że to będzie takie akurat zadanie na niedzielę. Przed startem spotkałam najpierw kolegę z czasów liceum, Czarka, który debiutował na tym dystansie a potem Marcina  ( Dulnik biega ). Nie mogłam być zaskoczona bo On także pochodzi z Kielc i podobnie jak ja, nie wyobrażał sobie, żeby mogło nas nie być na tym biegu. Podpatrzyłam troszkę jak się rozgrzewa - w końcu ma lepsze czasy ode mnie to trzeba się uczyć od lepszych ;-) 

Od jakiegoś czasu biegam w koszulce Drużyny Bartka. Genialnej ekipy przemiłych ludzi, którzy zbierają pieniądze na protezę dla małego Bartka, który urodził się bez lewej stopy. I gdy tak staliśmy przed startem, robiliśmy pamiątkowe zdjęcie a potem wykrzyczeliśmy "Biegamy dla Bartka!" poczułam dreszcze jak przy śpiewaniu hymnu narodowego. Niesamowite uczucie.
Ustawiłam się za balonikiem na 1:40. Taka mała korekta ;-) Nie pierwsza w czasie tego biegu. Po mniej więcej kilometrze stwierdziłam, że ciut za wolno dla mnie, chciałam przyspieszyć. Jedynie głowa mówiła " mała, tam są podbiegi. pilnuj się". Ale gdzieś ta adrenalina pokazała mi kolejne dziewczyny przede mną i co.. .delikatnie zaczęłam wyprzedzać i zamiast tempo 4:40 poszło 4:17..4:13... Jednak głowa dalej walczyła i nie dawała za wygraną. Aż do momentu kiedy usłyszałam "jesteś 3. kobietą!". Pomyślałam, że teraz to ja łatwo nie oddam, że będę walczyć o to moje podium. Na 6 km, w Parku Miejskim spiker witał zawodników i dzięki temu wiedziałam gdzie są pierwsze dwie kobiety, ale mocny podbieg przystopował mnie. Na 7km zobaczyłam "tą drugą" i szybko oceniłam, że jeśli utrzymam tempo to spokojnie 2km powinny wystarczyć, żeby ją dogonić. Na 8km już ją minęłam, ale za chwilę wyskoczyła mi zza pleców. O proszę, zapowiada się fajna walka o miejsca. Kiedy zabiegła mi drogę, chciałabym wierzyć, że nie celowo ;-) , postanowiłam, że muszę ją zostawić daleko w tyle. Albo teraz pobiegnę mocno przez kilkadziesiąt metrów, albo będziemy tak się szarpać. Tempo 3:40 wystarczyło, żeby ją zmęczyć i zostawić za sobą. Na 10km zapytałam kibiców gdzie jest pierwsza zawodniczka, bo chęć do walki nagle mi przyszła, ale była zbyt daleko. 
podobne to trochę do Belwederskiej w Warszawie ;-)
Na 11km czekał Tata z rowerem i aparatem. Kawałek trasy jechał obok i czułam się przez chwilę jak Elita. Na 12km spadł nagle taki deszcz, że moja pierwsza myśl była - mamy i Boston. Tak samo mocno padało, tak samo mocno pofalowana trasa tylko ciut cieplej... i krócej. Sama do siebie się uśmiechnęłam. A potem przypomniałam sobie, że za chwilę będzie na trasie moja Siostra, z dzieciakami i byłam przekonana, że schowają się, że nie będą chcieli moknąć. Nawet nie wiecie jaka to radość kiedy taki 5-letni szkrab stoi z parasolką i kibicuje. Podleciałam do nich, szybko uściskałam i Siostrę i Siostrzenicę i pobiegłam dalej. A w wózku siedział 2-latek, który nie darował cioci, że z nim piątki nie przybiła. Do dziś mam wyrzuty..
Pobiegłam dalej po drodze minęłam najpierw pierwszego zawodnika, który dość mocno odstawił resztę a potem Marcina Dulnika, który nie wyglądał na zmęczonego. Przy nawrotce widziałam pierwszą kobietę. Oceniłam dystans i wiedziałam, że nie ma co szarpać bo i tak nie dogonię. Wolałam na spokojnie utrzymać swoja pozycję. Na 15km stała Mama. Niezawodna jak  zawsze w kibicowaniu, nie da się Jej nie słyszeć ;-)  Potem już wiedziałam, że na 17km będę mijać jeszcze raz Siostrę i zostanie mi gonić do mety. Niesamowicie się czułam, gdy po nawrotce spotykałam znane mi osoby, ale też i nie, którzy krzyczeli - "dawaj, jesteś druga". Daje to moc, serio. 

Najgorszy moment dla mnie to podbieg między 19 a 20 km. Ogrodowa. Miałam wrażenie, że nigdy się nie skończy. Nogi już czuły tempo biegu. Wiedziałam już że 2-gie miejsce jest moje, ale marzyłam, żeby być już na murawie stadionu. Zmęczenie dawało się odzuć. Na stadionie przywitał mnie niesamowicie ciepło Paweł Jańczyk . Wstydu nie mogło być i tylko ładny finisz. Dałam z siebie wszystko. Na mecie medal wręczyła mi Agnieszka. Lubię tą kobitkę i cieszę się, że to właśnie była ona.
Zostałam na stadionie, żeby kibicować innym a przede wszystkim mamie Bartka, Karolinie. To był jej debiut. Kobiety, która nienawidziła biegania a pobiegła dla swojego syna. Popłakałam się gdy zobaczyłam ich razem na mecie. Niesamowita rodzina.
A w domu? W domu czekała na mnie rodzinka, z kwiatami, czekoladkami i szczęściem w oczach pewnie większym jak moje. DZIĘKUJĘ!

Organizacyjnie - GENIALNIE! Ale taki jest efekt, gdy za coś takiego biorą się ludzie, którzy kochają bieganie i wiedzą czego chcą, wiedzą po co to robią i robią to z sercem. Ogromnie dziękuję sieBIEGA za cudowną imprezę, która zapisuje się w mój kalendarz na stałe, i za powtórkę trasy z Bostonu ;-) i za to, że pomogliście mi spełnić moje marzenia. Buziaki!

sieBIEGA Polmaraton Kielecki: MADZIK ALEKSANDRA  nieofic. msc open 82  czas:01:34:47  K30 -2    (R)DataSport.pl








9 komentarzy:

  1. Potwierdzam, było świetnie! :) I strasznie Wam zazdrościłem, że tak sobie biegacie po Rynku, po Sienkiewce, po Żelaznej itd.. Gratulacje za podium :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Nawet nie wiesz jak mnie cieszy tym bardziej, że u "siebie" . To co? w przyszłym roku biegniesz nie? ;-)

      Usuń
  2. Gratulacje Olu! W Kielcach spędziłam 3 lata, aż mi głupio, że nie było mnie na tym półmaratonie.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko do nadrobienia ;-) za rok! jeśli nic nie stanie mi na przeszkodzie będę chciała tam być.

      Usuń
    2. Tak, na pewno wezmę tę imprezę pod uwagę :)

      Usuń
  3. No no nie lada osiągnięcie, gratuluję wyniku! :D

    OdpowiedzUsuń