wtorek, 12 kwietnia 2016

Powrót do gry w Starych Babicach.

Kiedy pod koniec lutego powróciłam delikatnie do biegania, chciałam znaleźć sobie jakiś cel. Bieg, do którego nie tyle będę się przygotowywać technicznie, co postaram się rozbiegać. Cudem zostałam szczęśliwym posiadaczem pakietu na I Dziesiątkę Babicką . Bieg organizowany przez fachowców szybko zdobył popularność i na długo przed startem nie było już możliwości zapisów. Skąd takie zainteresowanie? Może dlatego, że to atestowana trasa, idealna jako sprawdzian przed zbliżającymi się maratonami? Mnie przekonało na pewno to, że to kameralna impreza, w fajnym miejscu pod Warszawą. Poza tym byłam pewna, że organizatorzy nie zawiodą. To te same ludki, które są odpowiedzialne za Półmaraton Powiatu Warszawskiego Zachodniego. Kto był, wie o czym mówię.

Na bieg wybrałam się z przyjaciółmi - część, podobnie jak ja biegła, a druga część kibicowała. Pakiet odebrałam w szkole i tu coś na co zwróciłam uwagę. Młoda wolontariuszka sprawdziła moje dane z dowodu z tym co w zgłoszeniu, a ponieważ był błąd, poprosiła, żeby poprawić i podpisać. Nie podeszła do tego mechanicznie, ale z uwagą. Spodobało mi się to. W pakiecie, oprócz setek ulotek, był baton zbożowy (Damian obiecuję oddać ten, co Wam zabrałam przez przypadek), żel energetyczny, napój izotoniczny i koszulka techniczna. Naprawdę sporo jak na taki mały bieg. Organizatorzy naprawdę się postarali.

Pogoda była idealna na bieganie. Niby chłodno, ale w sam raz na bieg w krótkim stroju. Planowałam pobiec poniżej 1h. Nie wiedziałam co powie moje kolano, czy wytrzyma. Na bieg jechałam z Julią. Mówiła, że chciałaby pobiec w okolicach 52 - 53 minut jako debiut na dystansie 10km. Pomyślałam, że ruszę z Nią i najwyżej zwolnię, gdyby było coś nie tak. Brałam pod uwagę możliwość zejścia z trasy. Chciałam ukończyć bieg, ale nie za wszelką cenę i kosztem zdrowia.

Z radości, że to już, że znów stratuję w biegu, zapomniałam włączyć zegarek tuż po starcie, w efekcie brakło mi kilkudziesięciu metrów na mecie, ale nie to było najważniejsze. Czułam, że wracam do gry. Biegłam z Julką i cieszyłam się, że mój organizm pozwala mi biec szybciej niż podczas "niby - treningów". Po 2,5km był punkt nawadniania. Ominęłyśmy go i podziwiałyśmy dalej uroki okolicznych terenów. Momentami wiało niemiłosiernie i próbowałam zasłonić Julę od wiatru, ale powiedziała: "Daj spokój, to nic nie pomaga". Oddychała lekko, nie słyszałam zmęczenia, a mnie "noga podawała". Wymarzony bieg. Pierwszą połowę pobiegłyśmy wolniej. W drugiej,  mimo, że było pod górę, szczególnie na końcu, sporo ludzi wyprzedziłyśmy (Konrad pozdrawiam!).Na 9km zobaczyłyśmy zająca na 50:00. Jula jakby dostała skrzydeł i nie odpuściła, a przykręciła śrubę, żeby nie dać mu uciec. Na 500m przed końcem biegu, dogoniłyśmy go, a on powiedział: "Lećcie, macie 7 sekund zapasu". Na metę wbiegłyśmy razem, a ja nie wierzyłam, że po 3 miesiącach bez biegania, z wagą, co tu dużo mówić, większą niż przed kontuzją, udało się pobiec coś co wydawało mi się nierealne - 49:45s. Kolano w jednym momencie zabolało, ale na chwilę.Czyli chyba jest dobrze.
Cieszę się przeogromnie, że mogłam być przy Julii w momencie, kiedy debiutowała w tak pięknym stylu.

Jula to ta urocza blondyneczka a Monika, u której obiadowaliśmy - w niebieskiej folii. 
Na Expo przed Półmaratonem Warszawskim Spotkałam Dominika, który powiedział mi: "Zobaczysz, że jak pobiegniesz, to głowa ci się odblokuje". Miałeś racje Domi :-) 

Organizacyjnie bieg w mojej ocenie super i mam nadzieję, że za rok również uda się pobiec. Trasa była oznaczona co 3 km, ale to w zupełności wystarczyło. Jeden punkt nawodnienia, ale przez to, że była to forma, powiedzmy pętelki, ten sam punkt był nie tylko na 2,5km, ale tez na 7,5km. Trasa może nie należy do płaskich, ale jak dla mnie urozmaicona i fajna. Po biegu był ciepły posiłek. Niestety nie spróbowałam, bo dostałam zaproszenie na "rodzinny", biegowy obiad od Moniki.Czuje, że żyję, kiedy mogę tak spędzać sobotę - robiąc co kocham, z ludźmi, których podziwiam i uwielbiam :-) 

Na trasie było kilku fotografów, ale cóż zrobić, że ja kiepsko wychodzę na zdjęciach :D Musicie wybaczyć :-) 


Bieg ten dedykuję Darkowi. Ma chłopak ogromną siłę i chęć, żeby wrócić do biegania. Po ciężkim wypadku sumiennie ćwiczy, a ja czekam na Niego na ścieżkach, bo chciałabym razem przebiec jakiś bieg. Kto chce poznać historię Darka zapraszam do obejrzenia filmu.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz