sobota, 18 kwietnia 2015

Expo na Boston Marathon 2015

Nie pamiętam kiedy tak się cieszyłam na myśl o Expo. Dzień zaplanowałam tak, żeby być tuż po otwarciu. Ponieważ dalej walczę z jet lag to wstałam wcześnie i pojechałam zwiedzać. Pogoda paskudna i nogi jakoś tak same mnie zaniosły sporo wcześniej na Expo. Uprzejmy strażnik powiedział żeby schodami jechać na 3 piętro. Usłyszałam elevator (winda) zamiast escalator (schody). I takim sposobem trafiłam na Expo tylnymi drzwiami. Pewien miły chłopak szykujący swoje stoisko wyprowadził mnie. Trafiłam we właściwe miejsce i w małą kolejkę, która już się tworzyła. Zaczęliśmy rozmawiać, opowiadać swoje historie i nie wiadomo kiedy godzina zleciała. Miałam to szczęście, że byłam w pierwszej piątce, która weszła na expo. Dość szybko znalazłam swoje okienko i sprawnie odebrałam pakiet, chwilę rozmawiając z wolontariuszką. Potem udałam się po koszulkę. Wybierając M myślałam, że będzie dobra, ale niestety. Na szczęście podobnie jak w Chicago można było bez problemu wymienić wie teraz jestem szczęśliwą posiadaczką żółtej S-ki. Wolontariusz, u którego odbierałam koszulkę ma mamę Polkę więc i tu chwilę pogawędziłam. Po części oficjalnej przyszła pora na zakupy i zwiedzanie stoisk, których było całe mnóstwo. Dalej uważam, że pod względem artykułów z logo maratonu przoduje Tokio, gdzie było ich bardzo dużo do wyboru.
W Bostonie było kilka koszulek poza oficjalną kolekcją adidasa na maraton i nie wiele poza tym. Ciężko było wybrać coś, żeby kupić na pamiątkę. Poza znanymi markami jak New Balance czy Saucony, które wypuściły buty na tą okazję, były również firmy jak The North Face z bardzo ciekawą kolekcją przygotowaną na Boston. Mnie chyba najbardziej zaciekawiły produkty firmy Mamma Chia, z ziaren szałwii hiszpańskiej. Jak się okazuje można zrobić i żel np. o smaku mango z kokosem jak i sok np.wiśniowy oraz tzw.crunchy.Bardzo fajne w smaku. 
W czwartek wieczorem dostałam informację od Beaty (runaddict), że Scott Jurek będzie na expo i będzie dawał autografy. W godzinę obeszłam cała wystawę więc siadłam koło stoiska, gdzie miało być spotkanie i czekałam. Po chwili dosiadł się do mnie sympatyczny, starszy pan i zagadnął. Jak się potem okazało Holender, 73-lata i nie pamiętał ile ma maratonów za sobą. W takiej atmosferze szybko mijał czas. Znów stanęłam w kolejce i znów byłam 5. Jakiś znak? Scott to bardzo miły facet, rozmowny. Oczywiście powiedziałam mu kto mnie przysłał a on twierdził, że pamięta. W notesie zapisał mi po polsku "Dawaj". Zdjęcie robiła mi Amerykanka i stwierdzam po kilku prośbach, że oni nie potrafią ich robić. W sumie nie spotkałam niczego nowego, czego by i u nas nie było poza kilkoma firmami, ale z produktów nic nie zwróciło mojej uwagi. Za to atmosfera i wszystko wokół... Czuć naprawdę, ze miasto tym żyje. Ludzie zaczepiali mnie w pociągu, na ulicy życząc powodzenia. Strasznie to miłe i szkoda,ze u nas tak rzadkie. Pora spać i regenerować się. Jutro bieg na 5km :-)

niedziela, 12 kwietnia 2015

#EnergyTakeoverWarsaw

Wczoraj miałam przyjemność brać udział w biegu "innym niż wszystkie" organizowanym przez Adiadas'a. Jednak dostać się na tą imprezę nie było łatwo. Zapisy ruszyły 1 kwietnia w Sklepie Biegacza na Powiślu. Cała zabawa polegała na tym, że trzeba było być osobiście, nie było zapisów on-line. Wystałam się wtedy 1,5h, ale dostałam się do drużyny różowej i jak się potem okazało ze świetnym składem. Były jeszcze grupy żółta i niebieska i w sumie 300 miejsc.

Zbiórka była w sobotę o 20:30 nad Wisłą. Wcześniej umówiłam się z Wojtkiem (Pan Żabka), żeby razem pokonać trasę. W razie czego jakbym się zgubiła to nie będę sama. Najpierw podpisaliśmy oświadczenie, pobraliśmy mapki i dla chętnych, jak ja, była możliwość zostawienia rzeczy w depozycie. Wspólnie ustalaliśmy z innymi uczestnikami jak dotrzeć na wskazane miejsca. Każda z grup miała te same Boostpointy, w których były zadania do wykonania, ale w różnej kolejności. Pierwszy punkt, do którego dotarliśmy był zlokalizowany w parku i czekała nas długa kolejka, ale ciekawa atrakcja. Należało skoczyć z platformy na dmuchany balon. Nie powiem, z moim lękiem wysokości nie było to łatwe zadanie ;-)
Kolejny punkt to Sklep Biegacza na Powiślu, gdzie mieliśmy okazję poczuć się jak gwiazda filmowa, bo czekał na nas czerwony dywan i sesja fotograficzna. Szybko chwyciliśmy puszkę Red Bull'a i pogoniśmy do trzeciego punktu, który był zlokalizowany na Placu Dąbrowskiego. Czekała na nas pochylnia, na którą trzeba było wbiec po łuku i zbiec, a następnie sprintem na kolejny Boostpoint czyli Rynek Mariensztatu, gdzie był przygotowany  tunel i wentylator, który pchał uczestników do przodu. Następnie przez Starówkę, pobiegliśmy do Teatru Warsawy, gdzie była meta i After Party. Na kilka metrów przed zaliczyłam glebę, ale adrenalina postawiła mnie szybko na nogi i dobiegliśmy. Potem odebraliśmy pakiety, w których były koszulki i kosmetyki. Niestety wizja bliskiego wyjazdu i chęć wyspania się przed ważnym dla mnie biegiem wzięła górę i na imprezie nie zostałam.

Bieg super i jeśli będzie taka możliwość to chętnie poganiam się po Starówce jeszcze raz!








piątek, 10 kwietnia 2015

Trasa Boston Marathon 2015

Odkąd zaczęłam przygotowania do maratonu w Bostonie zastanawiam się nad jego trasą. Analizuję, pytam tych, którzy już tam biegli jaką taktykę zastosować i pewnie skończy się na tym, że pojadę dzień wcześniej, żeby zobaczyć jak wygląda to słynne Heartbreak Hill. 




Znalazłam bardzo ciekawy opis tej trasy: 23 km zabawy, 13 km słodkości i 6 km piekła. Te pierwsze kilometry do  Wellesley Center mają dawać radość i adrenalinę. Pewnie tak będzie, bo zmęczenie jeszcze nie przyjdzie, a podróż w dół dodaje smaku. Ale po kolei.